Jest już chyba jasne, że najgorszą rzeczą, jaką COVID-19 wyrządził finansom publicznym Polski, jest nawet nie ich zrujnowanie, lecz doprowadzenie do unieważnienia obowiązującego do tej pory konsensusu, że zadłużanie swego państwa jest złem – nawet jeśli czasami koniecznym – to jednak złem, z którym należy się stale mierzyć i czynić, co się da, by długu publicznego nie powiększać, a jeśli nawet powiększać, to możliwie jak najmniej, a najlepiej go zmniejszać.
To prawda, konsensus ten był dziurawy – formalnie go deklarowano, a w praktyce często ignorowano, bo przecież dług Polski niemal ustawicznie rósł – ale był. A dziś już go nie ma i tym samym na oścież otwarto drogę do zadłużania Polski, któremu, obawiam się – a bardzo chciałbym się mylić – kres położy, oby jak najpóźniej, dopiero jej bankructwo.
Źródło: DoRzeczy.pl
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.