Po weekendzie: PiS wygrywa, Kościół, Konfederacja i Lewica zyskują, PO/PSL na równi pochyłej
  • Rafał A. ZiemkiewiczAutor:Rafał A. Ziemkiewicz

Po weekendzie: PiS wygrywa, Kościół, Konfederacja i Lewica zyskują, PO/PSL na równi pochyłej

Dodano: 
Uczestnicy protestu przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego przed kościołem Świętego Krzyża w Warszawie
Uczestnicy protestu przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego przed kościołem Świętego Krzyża w Warszawie Źródło: PAP / Piotr Nowak
"Lajfujący" w sobotę z protestu wolnościowców Marcin Rola mówił, uniesiony emocjami tłumu (sporego), że dokonał się przełom, że polityka polska po tym weekendzie nie będzie już taka, jaka była. Wydawało mi się to przesadą. Ale niedziela i fala ataków na kościoły oraz wiernych sprawiły, że koryguję swe zdanie. Polityka faktycznie się zmienia. Tylko inaczej, niż to sugerował Rola. Władza PiS wcale się nie przesiliła. Władza PiS zyskuje nowe paliwo, które może wystarczyć na trzy lata, a kto wie, może nawet do wygranej w następnych wyborach.

Komentujący dotąd tego nie zauważyli, a po zadyszce ostatnich miesięcy PiS zyskuje nową narrację. Oto z jednej strony „dymi” skrajna lewica. Jest agresywna, wulgarna, skrajnie prymitywna i dla większości nawet niezadowolonych z rządów PiS – nie do zaakceptowania. Z drugiej strony dymią „antymaseczkowcy”. Są może mniej agresywni, ale negując epidemię – co do istnienia której 90 proc. społeczeństwa nie ma wątpliwości, i boi się jej – jakże nieodpowiedzialni!

Szczególnie mocno wybrzmi to za dziesięć dni, dwa tygodnie, kiedy nastąpi lawinowy wzrost zachorowań i zapanuje przerażenie. Łatwo będzie wskazać winnych: weekendowe demonstracje. I żaden lekarz nie będzie mógł temu zaprzeczyć.

To, że PiS zyskuje winnych nieskuteczności jego antykowidowych działań to nie jedyna ani nie największa jego korzyść. Oto PiS, nawet nie lubiany, staje się dla większości społeczeństwa mniejszym złem – jacy są, tacy są, ale gwarantują bezpieczeństwo i względny spokój. Tu agresywni szaleńcy, tam nieodpowiedzialni szaleńcy, trzeba się godzić na tę władzę, bo gdyby się załamała, może być tylko gorzej.

Agresja wobec Kościoła była z dawna przygotowywana, mieliśmy wyraźne próby niedzielnych wydarzeń – lewica czekała tylko na jakiś pretekst, rzekome pobicie czy samobójstwo działacza LGBT albo skandal pedofilski… Ale akurat to hasło do ataku, jakiego ostatecznie użyła, działa na rzecz zaatakowanych. Oto Kościół stał się celem wyzwisk i nienawiści nie za to, że robił coś złego i zaprzeczającego jego misji (jak np. tolerowanie czy wręcz chronienie przypadków pederastii i innych nadużyć), tylko właśnie za to, że pełni misję, do której jest powołany – że broni życia. Co skłania do jego obrony. Wieszanie na bramach świątyń czy kurii dziecięcych bucików miało krańcowo odmienny efekt, niż smarowanie na nich bluzgów połączonych z pochwałą aborcji (której większość społeczeństwa nie akceptuje), nie mówiąc już o tych żałosnych wrzaskach „j***ć kler” czy „ch… wam w ryje”.

Tak, tak jak napisałem, większość Polaków nie akceptuje aborcji. Od lata wyniki badań są podobne – ponad połowa uważa, że aborcja to zło, ale też, że w pewnych wypadkach bywa mniejszym złem. Te mniejsze zła to dla większości Polaków zagrożenie życia matki, ciąża będąca skutkiem przestępstwa (czyli kazirodztwa lub gwałtu) oraz nieodwracalne uszkodzenie płodu, uniemożliwiające dziecku życie.

To jest pogląd około 70 proc. wyborców, i podstawa „kompromisu aborcyjnego”, do którego wyborcy są przywiązani. Są i tacy, którzy twierdzą, że aborcja jest złem bezwzględnym i niedopuszczalnym w żadnym wypadku – te ponad milion podpisów pod inicjatywą zakazu aborcji eugenicznej znikąd się nie wzięło. Tych jednak jest tylko ok. 20 proc. Ale to i tak dwa razy tyle, co zwolenników tezy, że „aborcja jest ok” i powinna być szeroko dostępna na każde życzenie.

Niebezpieczeństwo orzeczenia TK (które było dla każdego kto czytał konstytucję od dawna oczywiste, podobnie jak oczywiste było, że właśnie dlatego TK latami stosował obstrukcję, z obawy przed politycznymi skutkami tego, co musiał orzec) było takie, że PO mogło się ustawić na pozycji obrońców „kompromisu aborcyjnego” i zapunktować.

Ale na szczęście dla PiS legendarnie nieudolna „opozycja totalna” nie zawiodła i teraz. Bojąc się odciąć do skrajnej lewicy, żeby nie wyszło, że popiera PiS, straciła własny głos w tej sprawie i stała się de facto zwolennikiem opcji „aborcja jest ok”.

Do pełnego zwycięstwa brakuje PiS tylko jednego – zgłoszenia projektu, uściślającego zgodnie ze wskazaniem TK i wolą większości, że nie wolno zabijać dzieci z podejrzeniem syndromu Downa, które mogą szczęśliwie żyć, ale nie można też ich traktować na równi z wypadkami, które medycyna określa mianem „letalnych”. Wiecie-rozumiecie, TK orzekł jak musiał, bo taką Konstytucję napisał wam Kwaśniewski, i Zoll czy Rzepliński też musieli orzec tak samo, ale my to teraz naprawimy.

Zdaje się, że Jarosław Gowin już taką inicjatywę zapowiedział.

Taka ustawa oczywiście wymaga 2/3 głosów, no i PO znowu nie będzie wiedziała, jak się zachować – pewnie uzna, że poprzeć nie może, bo to przecież pomysł PiS, więc tym bardziej stanie się w oczach wyborców przedstawicielem opcji najbardziej niepopularnej i wrogiem pożądanego „kompromisu”.

W ten sposób protesty szybko stracą tlen i stanie się z nimi to samo, co ze wszystkimi poprzednimi – na ulicach zostanie grupka najbardziej zajadłych i odrażających w swej agresji fanatyków.

Natomiast nowa architektura sceny politycznej – pozostanie. Z lewej wariaci, z prawej wariaci, a pośrodku PiS jako „partia jako-tako”, i jakich byś nie miał do niego pretensji, musisz je schować do kieszeni, bo strach pomyśleć, że się wariaci dorwą.

Lewica i Konfederacja mają w tym scenariuszu wyznaczone marginalne, ale trwałe miejsce, natomiast PO i PSL, który sam sprowadził się do roli wiejskiej odnogi PO (a jak jeszcze PiS pojedna się z rolnikami?) są psu na budę i nie wiadomo dla kogo. Więc ze swą niewyrazistością i ogólnym nie byciem nikomu potrzebnymi będą stopniowo zanikać.

Proszę mnie nie pytać, czy to tak wyszło, czy też mamy do czynienia z genialnym, makiawelicznym planem Komendanta. Trudno mi uwierzyć, żeby człowiek, który dopiero co wpakował się całkowicie bez sensu w „piątkę dla zwierząt” był jeszcze w stanie coś równie zmyślnego ułożyć. Ale może się mylę. A może w PiS pojawia się już inny, nieznany nam jeszcze ośrodek decyzyjny (na przykład gdzieś w służbach?) To czyste spekulacje, i nie będę się im tutaj oddawać.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także