Sześć tygodni po wyborach powszechnych, Republikanin i miliarder Donald Trump, osiągnał niezbędne do wygrania 270 głosów elektorskich i został ogłoszony prezydentem-elektem. Oficjalnie, wynik ten zostanie ogłoszony 6 stycznia podczas posiedzenia obu izb Kongresu Stanów Zjednoczonych.
"Będę ciężko pracować, aby zjednoczyć nasz kraj i być prezydentem wszytkich Amerykanów" – komentował swoje zwycięstwo Trump. Przyszły prezydent podziękował też tym, którzy oddali na niego głos, a swoje zwycięstwo określil jako "historyczny krok".
W głosowaniu powszechnym, kandydatka Demokratów Hillary Clinton zdobyła prawie 3 miliony głosów więcej niż Donald Trump, ale zgodnie z prawem, to on wygrał wybory.
Groźby i apele
Po listopadowych wyborach, republikańscy elektorzy stali się obiektem zainteresowania wielu osób, gdyż zgodnie z prawem nie musieli oni oddać głosu na kandydata swojej partii, a wiadomo było, że wielu z nich nie popiera Trumpa.
Elektorzy otrzymywali apele – o zagłosowanie "zgodnie z sumieniem, a nie z przynależnością partyjną", ale też groźby. Byli zalewani telefonami, mailami i listami.
W większości okazali się oni jednak wierni swojej partii i chociaż kilkoro nie oddało głosu na Donalda Trumpa, to kandydat zdobył wymagane do zwycięstwa 270 głosów elektorskich i oficjalnie wygrał wybory prezydenckie.
Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.
Zapraszamy do wypróbowania w promocji.
