Przeklęta dynastia. Co zabiło Romanowów?
  • Grzegorz JaniszewskiAutor:Grzegorz Janiszewski

Przeklęta dynastia. Co zabiło Romanowów?

Dodano: 

Nie brakuje oczywiście intryg, romansów, spisków, zdrad, zwycięstw, przegranych i osobistych sukcesów i tragedii szerokiego kręgu panującej rodziny. Naprawdę interesujące są natomiast zaskakujące podobieństwa carskiej Rosji do późniejszego państwa bolszewików, którzy przecież mimo całego anturażu niby to nowych obyczajów, zasad, a nawet wyglądu, nie wzięli się przecież znikąd. Mało tego – co zwłaszcza w epilogu podkreśla sam autor - wyraźne są również paralele z dzisiejszym państwem rosyjskim, które przecież wcale nie odcina się od carskich tradycji.

Sesje w izbach tortur, mające na celu wydobycie zeznań o nieistniejących spiskach przeciw władzy miały miejsce już za Piotra I. Faworyt Katarzyny I i „pół-car” Aleksander Mienszykow, podobnie jak dzisiejsi władcy Federacji Rosyjskiej „mógł przetrwać, zagarniając dla siebie coraz więcej, żeby zabezpieczyć to, co już miał” - jak rekin, „który może sobie oczyścić skrzela, tylko pożerając jeszcze więcej”. Łatwiej też zrozumieć dzisiejszą Rosję, kiedy zdamy sobie sprawę z tego, że - jak pisze autor - „autokracja potrzebuje autokraty, żeby w ogóle funkcjonować". W Rosji Romanowów, podobnie jak i dzisiaj prawie wszystkie ważne wydarzenia miały miejsce w Moskwie, a potem i w Petersburgu. Prowincja zwykle była bierna i milcząca. Skoki modernizacyjne państwa, tak za Piotra Wielkiego jak i Stalina odbywały się poprzez masowy wysiłek ogółu Rosjan, kiedy osiągano ambitne cele przy nieproporcjonalnych nakładach ze strony rosyjskich mas. Takich przykładów można by mnożyć. Nawet historia XIX-wiecznego kaukaskiego imama Szamila zadziwiająco przypomina dzisiejsze związki Kremla z klanem Kadyrowów.

Jak połknąć Polskę

Romanowowie do dzisiaj mienią się królami Polski, jednak historii ziem polskich pod ich berłem nie poświęcono zbyt wiele miejsca. Mimo że, jak przyznaje sam autor - co może być dla czytelników sporą niespodzianką - sam ma polsko-żydowskie korzenie, a jego przodkowie walczyli w Powstaniu Styczniowym.

Rodzina carska w 1892 r.

Polski czytelnik znajdzie jednak również coś dla siebie. Jak zwykle przy takich lekturach warto się zastanowić nad przyczynami, dla których Rosja (tudzież Prusy, którym poświęcono w książce wiele uwagi) potrafiły o lata świetlne wyprzedzić szlachecką Rzeczpospolitą w rozwoju, tudzież – zdawałoby się w imperialnym stylu ją połknąć. Jednak, jak zauważa autor, nie był to łatwy orzech do zgryzienia. To przez Polaków i wspomniane Powstanie Styczniowe nastąpił w Rosji niebezpieczny wzrost nacjonalizmu, który w końcu przyczynił się znacząco do upadku imperium. Rosyjskie imperialne puzzle, klecone przez Romanowów, w ogóle nie pasowały do klocków niezmordowanie układanych przez Polaków. Jak pisał Marek Jan Chodakiewicz, „caryzm z zasady, o ile nie czuł się zagrożony, nie wtrącał się totalnie do wszystkiego”. Wydaje się więc, że Romanowowie nieustannie czuli zagrożenie ze strony nieistniejącej Polski, gdzie też nasyłali z głębi imperium tabuny namiestników, gubernatorów i pomniejszych czynowników, usilnie pracujących nad przerobieniem Polaków na typowych moskiewskich poddanych. Ci na przekór temu nieustannie sypali piach w tryby imperialnej maszyny, a carskie porządki nie były im nigdy w smak. Czytając książkę trudno się dziwić, że tak było. Bo też nie można było inaczej reagować na ów „splot tchórzostwa, ślepoty, przebiegłości i głupoty”, które – jak pisze autor - często charakteryzowały rządy Romanowów.

Portret Mikołaja II

W carskim samodzierżawiu po prostu nie dało się normalnie - przynajmniej w polskim pojęciu tego słowa - żyć. A Polacy nigdy nie przywykli do całowania ręki trzymającej knut. Wielki pomnik „wyzwoliciela chłopów” Aleksandra II do dzisiaj stoi na honorowym miejscu w Helsinkach. W Polsce jego pomniczki stawiane z „dobrowolnych” składek wymuszanych zwykle przez carskich urzędników znikały zaraz po odzyskaniu niepodległości, przerabiane na kapliczki albo pomniki Kościuszki czy Piłsudskiego. Polacy dobrze wiedzieli, komu i za co dziękować.

Simon Sebag Montefiore „Romanowowie. 1613 – 1918”. Wydawnictwo Bellona

Czytaj także