MACIEJ PIECZYŃSKI: Dzień przed spotkaniem z Putinem, na marginesie szczytu NATO, Andrzej Duda spotkał się jednak z Joe Bidenem. Amerykański prezydent potwierdził „zdecydowane zaangażowanie w obronę sojuszników na wschodniej flance, w tym Polski”. Tyle że to była rozmowa kuluarowa…
WITOLD WASZCZYKOWSKI: Nie podoba mi się narzekanie komentatorów w stylu: „Spotkał się, ale nie tak, jak powinien”. Trzeba wiedzieć, jak wygląda tego typu szczyt, organizowany zawsze po wyborach w Stanach Zjednoczonych. Podobnie w maju 2017 r. z sojusznikami z NATO spotkał się Donald Trump. To normalne, że na marginesie szczytu, w jego kuluarach, czyli na korytarzu czy w wolnych pomieszczeniach, odbywają się nieoficjalne dwustronne rozmowy amerykańskiego prezydenta z przywódcami czy przedstawicielami państw sojuszniczych. Dobrze się stało, że Biden potwierdził swoje zobowiązania sojusznicze wobec nas. Ale poza tą retoryką pamiętajmy, że łączą nas wielomiliardowe kontrakty, ścisła współpraca geopolityczna i geostrategiczna, że nad Wisłą stacjonują tysiące żołnierzy US Army, a będzie ich jeszcze więcej, gdy zostanie u nas rozlokowane Wysunięte Dowództwo V Korpusu Sił Lądowych USA. Łączą nas kontrakty gazowe, zbrojeniowe, Trójmorze… Biden tego wszystkiego nie zepsuł. Dłużej rozmawiał z przywódcami państw bałtyckich, które są w dużo gorszym niż my położeniu, jeśli chodzi o zagrożenie agresją rosyjską. To oczywiste, że musiał też spotkać się z Erdoğanem czy pogratulować nowemu premierowi Izraela…
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.