Pfizer w zeszłym tygodniu ogłosił, że planuje poprosić amerykańskie organy regulacyjne o zatwierdzenie dawki przypominającej szczepionki przeciw COVID-19, w oparciu o dowody na zwiększone ryzyko infekcji sześć miesięcy po zaszczepieniu i rozprzestrzenianiu się wysoce zaraźliwego wariantu Delta.
Zanikanie przeciwciał
Farmaceutyczny gigant powołał się na dane z Izraela, mające świadczyć o zanikaniu przeciwciał u zaszczepionych – zwłaszcza osób starszych – 6-12 miesięcy po drugiej dawce.
"Zarówno Pfizer, jak i rząd USA mają poczucie pilności, by wyprzedzić wirusa, który powoduje COVID-19, ale zgadzamy się, że dane naukowe będą dyktować kolejne kroki w rygorystycznym procesie regulacyjnym, którego zawsze przestrzegamy" – powiedziała rzeczniczka Pfizera Sharon Castillo.
Groźny wariant Delta
Rozprzestrzenianie się wariantu Delta, po raz pierwszy wykrytego w Indiach, a obecnie dominującej formy zakażeń nowym koronawirusem w wielu krajach, wzbudziło obawy ekspertów na całym świecie, czy dostępne szczepionki zapewniają wystarczającą ochronę przed tą odmianą. Kilku specjalistów w USA uważa, że szczepionka przypominająca byłaby uzasadniona, jeśli nastąpi znaczny wzrost liczby hospitalizacji lub zgonów wśród zaszczepionych osób.
Krytyka Pfizera
Koncern Pfizera skrytykowali w poniedziałek czołowi przedstawiciele Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), którzy apelowali, by rządy nie zamawiały dodatkowych dawek szczepionek w czasie, gdy biedniejsze kraje wciąż czekają na dostawy, by zaszczepić swoich obywateli.
Główna specjalistka naukowa WHO Soumya Swaminathan podkreśliła, że WHO jak dotąd nie dysponuje dowodami na to, że szczepionki przypominające są konieczne dla tych, którzy otrzymali pełny cykl szczepionek. Uważa ona, że choć dawki przypominające mogą być pewnego dnia konieczne, nie ma jeszcze na to dowodów.
Czytaj też:
Nowe informacje na temat powikłań po szczepionce Johnson & JohnsonCzytaj też:
Andrusiewicz: W tej chwili mamy punkt przesileniaCzytaj też:
Awantura z udziałem estońskiego dyplomaty na warszawskim lotnisku