Mężczyzna, który nie gotuje, nie sprząta, nie prasuje, nie zmienia pieluch dziecku, a wieczory spędza oglądając Ligę Mistrzów z puszką piwa w dłoni. Oto obrzydliwy przykład patriarchalnego społeczeństwa, w którym opresyjne państwo, ramię w ramię z Kościółem katolickim, wychowuje małych chłopców na dużych macho.
Inny mężczyzna: najpierw zdradza kobietę, z którą ma czworo dzieci, następnie rozstaje się z nią i odchodzi do drugiej. Tę także zdradza, wybierając aktorkę, młodszą od dotychczasowej partnerki o siedem lat. Ta druga przeżywa załamanie nerwowe i trafia do szpitala. Oto... wspaniały przykład seksualnej wolności oraz nienaruszalnej świętości życia prywatnego. Kto owego mężczyznę ośmieli się skrytykować, jest zwyczajnym bigotem.
Romans prezydenta Francji Françoisa Hollande'a wywołał niemal jednobrzmiące komentarze w mediach francuskich, polskich, brytyjskich i jamajskich: to jego osobiste sprawy, jego decyzje, nie nam je oceniać. Szukałem uporczywie jednej choćby wypowiedzi jakiejś zaangażowanej, żarliwej feministki, z Paryża lub Warszawy, która stwierdziłaby z otwartą przyłbicą: "Hola, hola, jak to 'osobiste sprawy'? Przecież ten facet to seryjny krzywdziciel kobiet. Może i nie wygląda na macho, ale mentalnie jest nim w stu procentach. I swój machyzm wciela w czyn z wyjątkową perfidią!".
Nie doszukałem się, rzecz jasna, takiej krytyki, bo współczesne feministki nie walczą już o to, by kobietom było lepiej na tym łez padole, żeby nie musiały opiekować się czwórką dzieci bez jakiegokolwiek wsparcia, żeby na starość nie musiały cierpieć samotności, żeby nie musiały czytać w kolorowych magazynach o romansach swoich mężów i partnerów, żeby czuły się bezpieczniejsze. Nie, współczesne feministki są gotowe usprawiedliwić małżeńską zdradę, ale faceta, który nie potrafi przyszyć sobie guzika do koszuli, z chęcią by ukamienowały.
Być może mój męski rozum jest zbyt mały, bym mógł ogarnąć intelektualną głębię światopoglądu profesor Środy czy mgr Szczuki. Być może błądzę, uważając, iż widok zdradzającego męża powinien oburzać feministki w stopniu co najmniej równym, co widok chłopczyka bawiącego się w przedszkolu koparką.
Jestem jednak ciekaw, jakie wyniki przyniósłby sondaż, w którym dalibyśmy kobietom do wyboru dwa scenariusze. "Czy wolisz mieć partnera, który...":
1. Gotuje, prasuje, odkurza i przyszywa guziki, ale będzie Cię regularnie zdradzał, aż w końcu porzuci Cię dla innej, gdy będziesz miała 45 lat?
...czy raczej partnera, który...
2. Nie gotuje, nie prasuje, nie odkurza, nie przyszywa guzików, zostawia wszędzie brudne skarpetki, ale jest Ci wierny, oddałby za Ciebie życie i nie opuści Cię, aż przyjdzie po niego kostucha?
Oczywiście, są też scenariusze skrajne: może się trafić mężczyzna, który nie tylko nie myje garów, ale też bije swoją żonę i korzysta z usług prostytutek. Albo taki, który jest połączeniem Billa Gatesa, Brada Pitta, Karola Okrasy i ojca Pio (na przykład ja... no, może z wyłączeniem Gatesa...). Jakoś jednak nie mam wątpliwości, co do wyników powyższej ankiety. Ba, jestem przekonany, że także większość feministek wybrałaby wariant drugi. Czyż nie?
foto: Prezydent Francji François Hollande i Ségolène Royal (matka jego czwórki dzieci) / Marie-Lan Nguyen