W środę miała miejsce druga rozmowa kanclerz Angeli Merkel z Aleksandrem Łukaszenką. Wcześniej prezydent Francji Emmanuel Macron kontaktował się z Władimirem Putinem. Rozmowy "ponad głowami" Polaków wzbudziły ostry sprzeciw Warszawy. Krytykę zachowania Angeli Merkel tłumaczył w piątek na antenie Radia Gdańsk wiceminister infrastruktury Marcin Horała.
– Nie sama treść jest ważna, bo słowa były słuszne, natomiast to, że odbyło się to w ten sposób, czyli przez bezpośrednią rozmowę, było ogromnym błędem. Po pierwsze to właśnie uwiarygadnia Łukaszenkę. Przypomnę, że nie jest uznawany za legalnego prezydenta Białorusi. A po drugie daje Łukaszence przestrzeń do manipulacji, dużą pożywkę dla jego propagandy, więc był to duży błąd ze strony pani kanclerz – mówił polityk.
Marcin Horała wskazał na drugi aspekt, który może budzić niepokój. – Jest też kwestia pewnej rozbieżności interesów. Pewne sytuacje, które są z naszej perspektywy są nieakceptowalne, bo dzieją się na naszej granicy, z perspektywy Paryża czy Madrytu są odległe, więc można by je zaakceptować – stwierdził.
Kontrola granicy w polskich rękach
Ze strony opozycji niemal od początku kryzysu pojawia się postulat, by wykorzystać Frontex do zabezpieczenia wschodniej granicy Polski. Zdaniem polityka PiS taka decyzja stwarzałaby pewne potencjalne zagrożenie.
– Niezwykle istotne jest to, żeby kontrola sytuacji na granicy była po stronie polskiej, a nie po stronie Frontexu czy jakichkolwiek innych organizacji lub całych państw, żeby nie dało się o tej sprawie decydować bez udziału Polski – zaakcentował Horała.
– Ewidentne jest, że zdecydowana reakcja Polski zaskoczyła Białoruś i teraz trwa improwizacja, jak wyjść z twarzą z tej sytuacji. A ta jest niestabilna i może się potoczyć różnie. Widzimy, że ataki ustały, zaczęły się loty powrotne, ale musimy zachować czujność – powiedział wiceminister.
Czytaj też:
"Nie chcę wymieniać nazwiska tego typa". Brutalne słowa BłaszczakaCzytaj też:
Grupa 500 migrantów próbowała siłowo przekroczyć granicę