– Suma nałożonych pakietów to dotkliwy problem dla Mińska – skomentował działania unijnych przywódców względem reżimu Aleksandra Łukaszenki ekspert do spraw wschodnich, który był w sobotę gościem audycji w Programie 1. Polskiego Radia.
Sankcje na Białoruś
Nałożony przez Unię Europejską na Białoruś pakiet sankcji to konsekwencje wywołanego przez Łukaszenkę i jego służby kryzysu migracyjnego. Tłumy imigrantów z krajów Bliskiego Wschodu przy eskorcie białoruskich funkcjonariuszy próbowały i w niektórych miejscach nadal próbują przedostać się na terytorium Unii Europejskiej w sposób nielegalny. Migranci szturmują granicę państwową Polski, która jest jednocześnie wschodnią flanką zarówno UE, jak i Sojuszu Północnoatlantyckiego (NATO). Zachowują się przy tym agresywnie wobec polskich mundurowych. Problem dotyka również Litwy oraz Łotwy.
Na unijnej "czarnej liście", którą przygotowali ambasadorzy państw członkowskich UE, znalazły się osoby prywatne, biorące udział w procederze, ale również przedsiębiorstwa, takie jak współpracujące z Aleksandrem Łukaszenką linie lotnicze, np. narodowy przewoźnik białoruski Belavia.
"Front Zachodu"
Działania ocenił wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich. – One są problemem dla reżimu białoruskiego, chociaż nie są bardzo dotkliwe. Ten pakiet sankcyjny, który został przyjęty w czerwcu, czyli sankcje sektorowe, pierwsze jak dotąd sankcje ekonomiczne UE wobec Białoruś, były znacznie bardziej daleko idące i to jest większy problem dla reżimu w Mińsku. Natomiast jak połączymy pakiet sankcyjny czwarty z czerwca i piąty, który został opublikowany ostatnio, to suma tych pakietów sprawia, że to już jest duży problem dla Mińska – powiedział.
Zdaniem Wojciecha Konończuka, Białoruś powinny "dyscyplinować" również Stany Zjednoczone Ameryki. – Mamy zwarty sankcyjny front Zachodu – zaznaczył ekspert.
Czytaj też:
Migranci powracają samolotami z Białorusi do swojego krajuCzytaj też:
"Łukaszenka nie ma innego wyjścia". Ekspert: Na Kremlu też to rozumieją