Za kulisami unijnego szczytu, który w ubiegłym tygodniu odbył się w Brukseli doszło do ostrej wymiany zdań między polską premier a kilkoma przywódcami innych unijnych państw. Największe kontrowersje wzbudziła wypowiedz prezydenta Francji, który odnosząc się do wypowiedzi Beaty Szydło o zasadach i stwierdził: "Wy macie zasady, my mamy fundusze strukturalne".
Wypowiedz tę skomentował na antenie Radia Wnet pisarz i podróżnik Wojciech Cejrowski. – Zostałem opluty w twarz przez prezydenta Francji Hollande’a, a minister Witold Waszczykowski nic nie zrobił, aby sprowadzić tego faceta do porządku – wskazywał podróżnik. – Hollande groził Polsce bezczelnymi słowami dotyczącymi funduszy unijnych. Po takiej wypowiedzi władza w Polsce powinna odwołać francuskiego ambasadora, rezydującego w Warszawie, w cholerę – kontynuował. Cejrowski dodawał, że jesteśmy "podległym psem, któremu prezydent Francji może napluć – nawet nie w twarz, bo my twarzą do niego nie stoimy, ale pokornie się kłaniamy – na kark".
Cejrowski przekonywał, że Polska powinna sięgnąć bo radykalne środki w tej sprawie. Jego zdaniem powinniśmy symbolicznie zerwać z Francją stosunki dyplomatyczne do czasu wyboru nowego prezydenta tego kraju, czyli 24 kwietnia.
– „Albo przeprosisz chamie za taką wypowiedź, albo my z tobą nie rozmawiamy" – tak powinny polskie władze odpowiedzieć. Nic by się nie stało, gdybyśmy symbolicznie zerwali stosunki na miesiąc. Po wyborach po Hollandzie nie pozostanie żaden ślad, wtedy można byłoby odtworzyć stosunki z nowym prezydentem – podkreślał Cejrowski.