Ostatnie miesiące nie są łatwe dla Zjednoczonej Prawicy. Rozwój epidemii, pojawienie się nowego wariantu wirusa, wewnętrzne spory dot. restrykcji, spór premiera Morawieckiego z Solidarną Polską czy problem ze zbudowaniem stabilnej większości sejmowej – to jedynie niektóre problemy rządzących.
Jak informuje Radio Zet, politycy PiS ponownie zaczęli mówić o możliwości przeprowadzenia przyspieszonych wyborów. – Koledzy od Ziobry obawiają się, że nie będzie dla nich miejsc na listach. Kiedy doszło do nich, że ludzie PiS rezerwują billboardy na maj, zaczęli się martwić, z jakiej listy startować – mówi posłanka PiS w rozmowie z radiem.
"Straszy posłów"
Nie wiadomo czy te plotki się urzeczywistnią. Rozmówcy serwisu podkreślają, że te doniesienia mogą służyć zdyscyplinowaniu partii oraz wysłaniu sygnału do Zbigniewa Ziobry, którego partia pozostaje w konflikcie z premierem.
– Kaczyński straszy swoich posłów. Musiał to zrobić teraz, bo idealnym pretekstem do zorganizowania wyborów byłyby problemy z uchwaleniem budżetu, a niektórzy posłowie mogą uznać, że skoro budżet przeszedł, to nie ma mowy już o groźbie wcześniejszych wyborów i można fikać – dodaje jeden z polityków PiS.
Jeżeli sondaże zaczną gwałtownie spadać, to w partii nikt zapewne nie będzie się spieszył do wyborów. Szczególnie, że w obecnym układzie PiS może dotrwać do terminu w 2023 roku. Jeżeli jednak sytuacja będzie korzystna, to nic nie jest wykluczone. Jak jednak przekonuje Radio Zet, przed ewentualnymi wyborami PiS będzie dążyło jeszcze do zapewnienia Andrzejowi Glapińskiemu drugiej kadencji na stanowisku szefa NBP. Paweł Zalewski z Polski 2050 uważa, że PiS-owi zależy na tym, gdyż obawia się ewentualnego audytu po zmianie władzy.
Czytaj też:
Kaczyński "namaścił" swojego następcę? "Jest dużo zdolniejszy ode mnie"Czytaj też:
Suski: Śmieszność opozycji przy tej okazji była wielka