Sprite sprzedawany w Niemczech słodzony jest wyłącznie cukrem, a w Czechach sztucznym słodzikiem. Czeska cytrynowa mrożona herbata Nestea zawiera o 40 proc. mniej ekstraktu herbacianego niż jej niemiecki odpowiednik, a paluszki rybne dla Niemców zawierają o 7 proc. więcej ryby niż te same paluszki sprzedawane w Czechach. Cena tych drugich jest nawet wyższa. Do tego, co najbardziej porażające, w polskich, czeskich i słowackich herbatnikach maślanych Leibniz i chipsach Crunchips zamiast oleju słonecznikowego czy masła, stosuje się olej palmowy, okrzyknięty w najnowszych badaniach rakotwórczym. Inne zamienniki w produktach również mogą odbić się na zdrowiu. Większa ilość konserwantów, jak alarmują dietetycy i lekarze, może w najlepszym wypadku być przyczyną niestrawności, a w najgorszym – chorób wewnętrznych.
Potwierdzeniem tej teorii miały być słowa Matta Simistera, dyrektora Tesco w Wielkiej Brytanii. W 2015 r. kontrowersje nad Wisłą wywołała jego wypowiedź dla BBC: „W wielu przypadkach wysyłamy produkty pierwszej jakości do marketów w wielkiej Brytanii, a produkty drugiej jakości do sklepów w Środkowej i Wschodniej Europie”. Zdaniem dyrektora klient z Europy Wschodniej jest po prostu mniej wymagający. Tesco tłumaczyło, że słowa były wyrwane z kontekstu i dotyczyły jedynie wyglądu zewnętrznego produktów. Jednak proceder znajduje potwierdzenie także w badaniach.
Korporacje tłumaczą, że obniżają normy jakościowe ze względu na różne preferencje klientów. Jak twierdzą, muszą także dostosować produkt do kryterium niższej ceny, jakim kierują się klienci w krajach Europy Środkowo-Wschodniej.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.