Emerytowany admirał marynarki wojennej USA, a także sił NATO uważa, że dotychczasowy przebieg wojny na Ukrainie dowodzi, że armia rosyjska nie prezentuje się jako „wyrafinowana armia XXI wieku”, lecz raczej jako „tępa siła w stylu wojsk z okresu II wojny światowej”.
Stavridis wymienia trzy główne problemy Federacji Rosyjskiej, które jego zdaniem w dalszym ciągu będą utrudniać działania rosyjskiego wojska na Ukrainie. Żaden z nich nie może być bowiem rozwiązany natychmiast.
Problem logistyczny i kadrowy
Pierwszy kłopot to trudności natury logistycznej. Stavridis ocenia, że wojska mają szereg problemów m.in. z dostarczaniem paliwa. "Zaopatrzenie stosunkowo niewielkich jednostek w Syrii jest łatwe w porównaniu z koniecznością zapewnienia wyżywienia 200 tys. żołnierzy" – pisze były dowódca.
Drugim problemem, jaki poddaje analizie, jest to, że istotna część rosyjskich wojsk składa się z poborowych lub rezerwistów. "Nie są to siły zawodowe, ochotnicze, dowodzone przez doświadczoną starszą kadrę" – zwraca uwagę Stavridis.
Problem z dowodzeniem
Trzeci problem stanowi złe dowództwo, co w ocenie Stavridisa "widać jak na dłoni". "Rosyjski plan zakładał atak na Ukrainę z sześciu różnych kierunków, co oznaczało, że siły Rosji będą w dużym stopniu podzielone. Plan, który rozkłada siły na sześć osi, jest z natury rzeczy wadliwy" – pisze emerytowany wojskowy.
Straty ilościowe i materiałowe Rosjan Stavridis ocenia jako „szokujące”. Przypomina w tym kontekście, że przez dwie dekady ciężkich walk w Afganistanie Stany Zjednoczone straciły około 2 tys. żołnierzy, podczas gdy Rosjanie w ciągu nieco ponad dwóch tygodni stracili na Ukrainie co najmniej 4 tys., a być może nawet dwa razy więcej.
Były dowódca NATO podsumowuje, że jeżeli szybko nie dojdzie do zawarcia pokoju, to wojna prawdopodobnie będzie długa.
Czytaj też:
Rau: Nie możemy pomijać współodpowiedzialności Mińska za agresję na UkrainęCzytaj też:
Ukraina: Rosjanie przegrupowują siły w obwodzie kijowskim