Coraz trudniej uwierzyć w kolejny wielki pomysł rządu Prawa i Sprawiedliwości. Tym razem chce on budować Centralny Port Lotniczy, co zarekomendował w połowie marca Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów (KERM). Tomasz Wróblewski ma rację, pisząc w artykule „Lotnisko politycznej niemocy” („Do Rzeczy”13/2017) o ewentualnych korzyściach płynących z tej inwestycji. Mam jednak obawy, że nikt tego dokładnie nie przemyślał.
Centralny Port Lotniczy nie jest pomysłem nagle wyciągniętym z kapelusza. W Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju „Prowadzenie analiz dotyczących Centralnego Portu Lotniczego i ewentualne podjęcie decyzji o jego budowie lub zaadresowanie jego funkcji na podstawie rozbudowy już istniejącej infrastruktury portów lotniczych” jest wskazane jako jedno z działań, które należy przeprowadzić. Tyle że do 2020 r. Dokument podchodzi więc do sprawy bardzo ostrożnie. Jednak rząd przyjął SOR w połowie lutego – od tego czasu minął zaledwie miesiąc, a już budowę CPL zarekomendował KERM. Co się w tym czasie zmieniło? Być może to, że trzy dni po przyjęciu SOR Jarosław Kaczyński w wywiadzie udzielonym Radiu Białystok stwierdził, że „to wielkie międzynarodowe lotnisko jest nam potrzebne i to jest, według mnie, priorytet”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.