Karol Gac: Minęły ponad trzy miesiące od naszej ostatniej rozmowy. Oceniał pan wówczas, że „Rosji chodzi o to, by nie prowadząc żadnej inwazji, dostać takie ustępstwa ze strony Zachodu, które pozwalają na przesuwanie granicy strefy wpływów”. Tymczasem 24 lutego Rosja rozpoczęła inwazję na Ukrainę na pełną skalę. Po co?
Józef Orzeł: W zachodniej, czyli normalnej, racjonalności nie da się tego wytłumaczyć. Jeszcze w przededniu inwazji zdecydowana większość ekspertów sądziła, że jej nie będzie. Pamiętam jedną z zamkniętych rozmów, która odbyła się 23 lutego. Nikt nie przychylał się do tego, że Rosjanie zaraz zaatakują, przed czym ostrzegali Amerykanie. To tyle na temat tego, ile warte są moje prognozy i większości naszych najlepszych specjalistów. Inwazję w tym roku przewidzieli tylko Oleksij Arestowycz, George Friedman i Krzysztof Wojczal.
Pod względem centralizacji procesu decyzyjnego obecna sytuacja w Rosji przypomina najbardziej dyktatorskie kraje na świecie. Takiej władzy, jaką ma Putin, nie ma nawet Xi Jinping w Chinach. Porównać ją można raczej do władzy Kim Dzong Una w Korei Północnej. To logika imperialnego caratu. Pytanie, co miała przynieść Rosji.