– Wróg dotarł do centrum Siewierodoniecka i próbuje zająć pozycje. Sytuacja jest bardzo trudna – powiedział na środowym briefingu rzecznik MON Ołeksandr Motuzjanyk.
– Nie chcę szacować ani podawać żadnych procentowych proporcji tego, co kontrolujemy, a czego nie kontrolujemy. Znamy cele wroga i robimy wszystko, aby powstrzymać go przed ich osiągnięciem – dodał Motuzyanyk. Jeden z oficerów zaangażowanych w obronę Siewierodoniecka wypowiada się bardziej optymistycznie o sytuacji.
– Manewrujemy, staramy się jak najbardziej zniszczyć okupanta. Noc poszła mniej więcej dobrze. Nasze jednostki brały jeńców – powiedział w Radiu Liberty dowódca batalionu Swoboda i kapitan Gwardii Narodowej Petro Kuzyk.
Kuzyk powiedział również, że jego oddział nie planuje odwrotu z Siewierodoniecka, ale stara się wypchnąć wojska rosyjskie jak najdalej poza miasto. Jak wskazał, siły rosyjskie "zminimalizowały kontakt z nami. Mają przewagę w artylerii, w czołgach, więc ją wykorzystują".
Ciężkie walki
Armia rosyjska używała piechoty tylko do określenia pozycji wojsk ukraińskich. – Wtedy praca artylerii jest włączana na wiele godzin, używane są czołgi i samoloty – tłumaczył Kuzyk. – Walczą jak rosyjska machina wojenna – próbują zmiażdżyć nasze pozycje, tak jak walczyli w Syrii, Rubiżne [miasto niedaleko Siewierodoniecka]. Całkowicie zniszczyli miasto Rubiżne. Próbują zrobić to samo z nami, ale nasza kontrartyleria już tu działa, chociaż w znacznie wolniejszym tempie, niż bym chciał – kontynuował.
Siły rosyjskie poczyniły w ostatnim tygodniu coraz większe postępy w wiejskich częściach Doniecka graniczących z Ługańskiem i próbują otoczyć siły ukraińskie, które broniły granicy regionu w trzech kierunkach – północnym, wschodnim i południowym.
Czytaj też:
Wojna na Ukrainie. "Rosjanie rzucili wszystkie swoje siły"