W ubiegłym tygodniu Wirtualna Polska opisała sprawę Tomasza Lisa, byłego już redaktora naczelnego "Newsweeka". Według relacji, do redakcji zaczęli zgłaszać się byli współpracownicy znanego dziennikarza, którzy padli jego ofiarami. WP pisze między innymi o mobbingu.
Portal utrzymuje, że dotarł do kilkudziesięciu osób, które potwierdzają, że były szef "Newsweeka" znęcał się nad podwładnymi. Co więcej, WP utrzymuje, że ma dostęp do maili oraz oficjalnych pism pracowników tygodnika, którzy zgłaszali skandaliczne zachowanie Lisa. Rozmówcy nie chcą jednak ujawniać swoich nazwisk.
"W ubiegłym roku otrzymaliśmy pismo z opisem niewłaściwych zachowań, których wobec osób podwładnych miał się dopuszczać redaktor naczelny "Newsweeka". Wydaje się, że to, co opisano w przesłanym do nas piśmie, można nazwać mobbingiem" – przekazał Marcin Terlik ze związku zawodowego Inicjatywa Pracownicza w RASP.
Lis nie będzie na razie gościem Żakowskiego
Pokłosiem oskarżeń o mobbing jest nie tylko utrata przez Lisa posady redaktora naczelnego "Newsweeka". Do czasu wyjaśnienia sprawy, Lis nie będzie zapraszany do stacji TOK FM, gdzie pojawiał się co piątek w "Poranku Radia TOK FM". Gospodarzem programu jest Jacek Żakowski.
"W świetle ostatnich doniesień, do czasu wyjaśnienia sprawy zdecydowaliśmy się nie zapraszać Tomasza Lisa na naszą antenę w charakterze komentatora" – przekazała WP redaktor naczelna radia TOK FM Kamila Ceran.
Dziennikarza zaprzecza zarzutom.
Lis: Półprawdy, ćwierćprawdy
Podczas ostatniej audycji Żakowskiego Lis został zapytany o głośny materiał Wirtualnej Polski.
Były naczelny "Newsweeka" stwierdził, że nie miał czasu dokładnie zapoznać się z materiałem i jedynie pobieżnie go przejrzał wychodząc z domu.
– Wzrokiem go przemazałem, dostałem też pytania od autora. To zestaw półprawd, rozdmuchanych i poprzekręcanych. Jest to oparte na wyznaniach dwóch osób, które według mnie zasadnie usunąłem z redakcji. Dziś zrobiłbym to samo. Nie chcę tego ekstensywnie komentować, bo nadmierne komentowanie bzdur tylko je nobilituje – mówił Lis.
– Przełożymy sprawę na kiedy indziej, albo nie wiadomo na kiedy - dodał z kolei Żakowski, podkreślając, że nie będzie komentował tekstu, którego nie przeczytał.