W maju po 10 latach Tomasz Lis przestał pełnić funkcję redaktora naczelnego tygodnika "Newsweek Polska". Ringier Axel Springer Polska (RASP) nie ujawnił jednak przyczyn tej decyzji, nie mówił o niej także sam Lis.
Dziennikarze nie kryli wówczas, że są zszokowani tą decyzją. Jarosław Kurski z "Gazety Wyborczej" czy Monika Olejnik z TVN pisali wówczas peany na cześć byłego szefa "Newsweeka". "Jesteś ważną częścią demokracji. Nikt nie odbierze Ci tego, że jesteś i będziesz jednym z najważniejszych dziennikarzy. Życzę Ci, żebyś znalazł miejsce w mediach" – stwierdziła Olejnik.
Mobbing w "Newsweeku"? WP: Kilkadziesiąt osób
Jak przekonuje Wirtualna Polska, to właśnie m.in. te komentarze sprawiły, że do redakcji zaczęli zgłaszać się byli współpracownicy Lisa, którzy padli jego ofiarami.
Skala mobbingu, o którym pisze WP, szokuje. Portal utrzymuje, że dotarł do kilkudziesięciu (sic!) osób, które potwierdzają, że były szef "Newsweeka" znęcał się nad podwładnymi. Co więcej, WP utrzymuje, że ma dostęp do maili oraz oficjalnych pism pracowników tygodnika, którzy zgłaszali skandaliczne zachowanie Lisa.
Rozmówcy portalu nie chcą ujawnić swych nazwisk, gdyż nadal obawiają się wpływów Lisa. "To jest człowiek mściwy", "wciąż bardzo potężny", "zdolny zaszkodzić każdemu, kto mu podpadnie" - podkreślają.
Wyśmiewał i poniżał
Ustalenia WP są wstrząsające. Pierwsze doniesienia nt. zachowań Lisa zaczęły pojawiać się w 2018 roku. WP donosi jednak, że zarząd RASP bagatelizował sprawę, a ofiary były pozostawione same sobie.
Dziennikarze "Newsweeka" przyznają, że najgorsze były poniedziałkowe kolegia, podczas których Lis miał się psychicznie znęcać nad podwładnymi.
"Wszystko zależy od tego, w jakim nastroju będzie szef. Jeśli w dobrym, to zacznie opowiadać świńskie, pełne seksualnych odniesień kawały i wszyscy odetchną z ulgą" - opisuje jedna z pracownic. "Fakt opowiadania przy całej redakcji wulgarnych, seksistowskich dowcipów, seksistowskie aluzje, knajacki język potwierdzają wszyscy nasi rozmówcy" –czytamy w tekście Szymona Jadczaka na WP.
Jeden z dziennikarzy mówi wprost, że Lis miał molestować kobiety w redakcji – zaglądać za dekolt, obłapiać. - Były też okropne kawały o gejach, koledzy geje z redakcji fatalnie to znosili - mówi inny redaktor.
Lis w złym nastroju
A jeżeli Tomasz Lis nie miał dobrego nastroju i nie ograniczał się do seksistowskich, poniżających żartów? Pracownica tygodnika przekonuje, że to były dla niej najgorsze chwile w redakcji.
"Będzie złośliwy i bezlitosny, a wszyscy spuszczą głowy i będą udawali, że nie słyszą i nie widzą, jak ich kolega jest upokarzany. Z obawy, że zostaną następną ofiarą. To straszny widok: kilkanaście dorosłych osób siedzi ze spuszczonymi głowami, czekając w napięciu, co się jeszcze wydarzy. Czy szef będzie krzyczał, bo ktoś nieopatrznie zgłosi temat, który go wkurzy? Na przykład wywiad z jakimś lewicowym socjologiem, co zostanie skwitowane zdaniem: "Niech, kur...a, spierdala komuch, w mojej gazecie dla takich debili miejsca nie ma". Każda propozycja artykułu, który w jakiś sposób dotyczy praw kobiet, jest wyszydzana i odrzucana z komentarzem w rodzaju: "w dupie wam się przewraca" - przekazała rozmówczyni Wirtualnej Polski.
Byli współpracownicy Lisa podkreślają, że jego wizerunek prezentowany na zewnątrz nijak się ma do jego prawdziwego charakteru.
W oficjalnym piśmie, do którego dotarła WP, jedna z pracownic opisuje, jaką traumą była dla niej praca z Lisem. Kobieta przekonuje, że zdarzało się, że płakała po spotkaniach z naczelnym. "Raz na szczególnie okropnym kolegium miałam atak paniki, ale bałam się prosić o pomoc, więc wyszłam z sali. Zajęła się mną koleżanka z sekretariatu" – czytamy. Kobieta ostatecznie trafiła na terapię.
Lis: Nikogo nie poniżałem
Pracownicy RASP przyznają tymczasem, że firma w żaden sposób nie wyjaśniła przyczyn rozstania z Lisem.
Sam były naczelny "Newsweeka" zaprzecza tym doniesieniom i w rozmowie z WP zapewnia, że nikogo z pracowników nie poniżał.
– Kategorycznie zaprzeczam. Nikogo nie poniżałem, do nikogo nie odnosiłem się pogardliwie. Jednym z elementów pracy naczelnego jest konstruktywna krytyka, a moje uwagi były podyktowane wyłącznie dobrem pisma i interesem czytelników. Krytyka nie była w żaden sposób związana z tym, czego dotyczył temat, a wynikała jedynie z jakości propozycji - mówi Lis.
Czytaj też:
Dziennikarka TVN uderza w Lisa: Nigdy mnie nie przeprosiłCzytaj też:
Tomasz Lis w PO? Ten sondaż to zimny prysznic