KAROL GAC: Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowało projekt noweli Kodeksu karnego, zakładający m.in. zaostrzenie kar za najcięższe przestępstwa. Uchwaloną przez Sejm nowelizacją zajmuje się obecnie Senat. Dotychczasowe kary były zbyt łagodne?
ZBIGNIEW ZIOBRO: Tak. W przypadku najcięższych przestępstw kary są zdecydowanie zbyt łagodne. Dotyczy to też szczególnie groźnych kategorii sprawców. Zwłaszcza członków struktur mafijnych, przestępców zawodowych, w tym multirecydywistów. Wobec nich wymierzane kary powinny być po pierwsze sprawiedliwe, odpowiadające złu wyrządzonemu przez sprawcę. Po drugie – winny odstraszać od popełnienia przestępstw. Po trzecie – możliwie długo izolować niepoprawnych kryminalistów. Tak, by nie mogli szybko wyjść na wolność i krzywdzić kolejnych osób. Reforma uderza w tych najgroźniejszych sprawców i najcięższe przestępstwa. Jednak opór środowisk i mediów lewicowo-liberalnych jest bardzo duży.
Skąd ten opór?
W pierwszej kolejności z naiwnego przekonania, że nawet najbardziej zdemoralizowanemu kryminaliście trzeba dawać szansę, nie patrząc na koszty ofiar i społeczeństwa. Następnie z fałszywego poglądu, że jakoby nie liczy się surowość kar, a jedynie nieuchronność. To absurd, bo liczy się i jedno, i drugie. W końcu mamy też do czynienia z cyniczną motywacją ludzi bardziej lub mniej uwikłanych w interesy świata przestępczego. I wreszcie, jeśli patrzeć na rekordy poparcia w zakładach karnych dla Platformy Obywatelskiej, może w tej łagodności dla przestępców jest też cyniczna rachuba, że to się niektórym politykom wyborczo po prostu opłaca.
Czytając przepisy, można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z kierunkiem podwyższania kar za różne przestępstwa. To odejście od kładzenia nacisku na resocjalizację sprawcy?
Szansę na resocjalizację powinni otrzymywać ci ludzie, którzy – choć weszli w konflikt z prawem – nie są jeszcze zdemoralizowani. Wyrachowani bandyci muszą zobaczyć siłę państwa. Muszą się bać. W 2002 r. – na polecenie ówczesnego ministra sprawiedliwości śp. prof. Lecha Kaczyńskiego – wraz z Bogdanem Święczkowskim przygotowałem wytyczne dla prokuratorów. Zgodnie z życzeniem późniejszego Prezydenta RP, miały one zdecydowanie zaostrzyć politykę karną. Sprowadzały się do tego, że pod groźbą odpowiedzialności służbowej nakazywały prokuratorom – każdorazowo w przypadku popełnienia ciężkich przestępstw oraz działania zorganizowanych grup przestępczych – występować z wnioskami o tymczasowe aresztowanie. Gdyby sądy aresztowania nie zastosowały, zawsze był obowiązek zaskarżenia takiej decyzji do wyższej instancji. Efekt? Kiedy Lech Kaczyński został ministrem sprawiedliwości, w polskich zakładach karnych było ok. 10 tys. wolnych miejsc. Po roku obowiązywania wytycznych w więzieniach trzeba było dostawiać nowe łóżka, bo miejsc zabrakło. Jednak po raz pierwszy od 1989 r. został zatrzymany wzrost przestępczości. Jeszcze w 2000 r. wyniósł on 10 proc., a w 2001 r. był już zerowy. W kategoriach wielu najgroźniejszych przestępstw odnotowano spadek.
Czyli prosta zależność – przestępczość spada, gdy bandyci siedzą za kratami.
Są ludzie, którzy są przestępcami z nawyknienia. To ich sposób na życie. Jeśli się ich powstrzyma, to robi się bezpieczniej.
Czy to właśnie ten mechanizm sprawdził się przy zwalczaniu przestępstwach VAT-owskich?
Dokładnie. W 2016 r. zagadnął mnie w Sejmie ówczesny minister finansów Paweł Szałamacha. Powiedział, że bez zmiany przepisów karnych służby Ministerstwa Finansów będą nadal bezradne wobec mafii VAT-owskiej. I rzeczywiście – w pierwszym roku naszych rządów, podobnie jak za czasów PO, olbrzymie pieniądze zamiast do budżetu płynęły do kieszeni przestępców. Przełom nastąpił dopiero w lutym 2017 r.
Co się zmieniło?
Powołałem w Prokuraturze Krajowej zespół doświadczonych prokuratorów i funkcjonariuszy, by przygotowali nowelizację Kodeksu karnego. Przedstawili genialną w swej prostocie zmianę, która ułatwiała ściganie przestępstw VAT-owskich, a dodatkowo radykalnie zaostrzała ich karanie. Nie groziła już za to maksymalna kara do pięciu lat więzienia, ale do 25 lat.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.