Jakich słów użyć? Że to horrendalne? Że to przerażające? Porażające? Okropne? Demoniczne? Diabelskie? Szatańskie? Ot, w zeszłym tygodniu pisałem o szaleństwach tzw. drogi synodalnej w Niemczech. Tam przynajmniej trzech biskupów wyraźnie się błędom przeciwstawiło. Mniejszości udało się heretycki dokument (tymczasowo?) zablokować. Tyle, że w zeszłym tygodniu Niemców postanowili przebić hierarchowie z Belgii.
Wszystkich ich, szczerze mówiąc, należałoby po prostu rozgonić na cztery wiatry. Niestety, działają w najlepsze. Ogłaszają, deklarują, tłumaczą. 20 września Episkopat Belgii zakomunikował, że zamierza udzielać „błogosławieństw” homoseksualnym związkom. Mimo, że zgodnie z całą Tradycją Kościoła i jednoznacznymi przekazami tak Starego jak i Nowego Testamentu fizyczne relacje seksualne osób tej samej płci uznawane były za grzech wołający o pomstę do Nieba, hierarchowie zachęcili wiernych do modlitwy za „pary” homoseksualistów i lesbijek. Skoro to co pobłogosławione nie może być grzechem, sodomia grzechem być (przynajmniej w Belgii) przestała. Kardynał Josef De Kesel i biskupi Flandrii wyrazili zgodę na błogosławienie par homoseksualnych i opublikowali liturgię błogosławieństwa – podał portal Nederlands Dagblad. Teraz czekam, aż inny episkopat przygotuje liturgię błogosławieństwa eutanazji, a kolejny błogosławieństwa aborcji. Czyż człowieka nie powinno się kochać bezgranicznie? I czy Kościół nie powinien każdemu towarzyszyć wszędzie? No bo jak naucza papież Franciszek „Nikt nie może być potępiony na
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.