Według badań, w Polsce już co czwarty uczeń korzysta z korepetycji. Media donoszą, że to następstwo nauczania zdalnego, wprowadzonego w związku ze światową epidemią COVID-19.
We wtorek w audycji na antenie Programu 3. Polskiego Radia do informacji odniósł się wiceszef Ministerstwa Edukacji i Nauki.
"Renesans" rynku korepetycji
Zdaniem Dariusza Piontkowskiego, "mówimy o kilku elementach" w kontekście "renesansu" rynku korepetycji w Polsce. – Po pierwsze – resort edukacji i nauki nie rejestruje w żaden sposób dodatkowych zajęć płatnych opłacanych przez rodziców po godzinach lekcyjnych. Jednocześnie są to często zajęcia nierejestrowane gospodarczo. Znaczenie ma także COVID-19 i mniej efektywne nauczanie. Epidemia spowodowała ograniczenia funkcjonowania w życiu publicznym, również w naszym kraju. My zdawaliśmy sobie sprawę, że nauczanie zdalne będzie mniej efektywne niż nauczanie stacjonarne. Ale mieliśmy dwa wyjścia: albo pozwolić na to, aby uczniowie mieli przerwę od szkoły i jakiegokolwiek kontaktu z nauczycielami, albo spróbować zorganizować nauczanie na odległość – powiedział wiceminister.
– Zdajemy sobie sprawę z tego, że nawet najnowocześniejsze urządzenia, najlepsze programy nie zastąpią na dłuższą metę bezpośredniego kontaktu człowieka z człowiekiem, nauczyciela z uczniem. Dlatego między innymi zdecydowaliśmy się obniżyć przez kolejne lata wymagania na egzaminie ósmoklasisty oraz egzaminie maturalnym – stwierdził Dariusz Piontkowski. I dodał, iż Ministerstwo Edukacji i Nauki "jest świadome, z jakimi trudnościami mierzą się uczniowie po pandemii". – Dlatego zdecydowano się na sfinansowanie zajęć uzupełniających. (...) Każda ze szkół mogła aplikować o środki z budżetu państwa, żeby móc zorganizować zajęcia dodatkowe dla tych uczniów, którzy potrzebują dodatkowego tłumaczenia czy też wyjaśnienia – wskazał polityk PiS.
Czytaj też:
Rzymkowski: Zainteresowanie nauką polskiego na Ukrainie przerasta oczekiwaniaCzytaj też:
Biblistyka i nauka o rodzinie. Czarnek: Ustanawiamy nowe dziedziny nauk