OLIVIER BAULT: Wiele mówiło się w mediach o wycofaniu się Francuzów z Mali i o obecności w tym kraju Rosjan z Grupy Wagnera. W kwietniu francuskie drony wojskowe sfilmowały ludzi Wagnera grzebiących ludzkie ciała, a Paryż opublikował to nagranie jako dowód na sfingowane oskarżenia pod adresem armii francuskiej o wyimaginowane nadużycia wobec cywilów. Czy udało się w ten sposób przeciwdziałać antyfrancuskiej propagandzie w Mali, o którą Paryż oskarża Rosjan?
PROF. BERNARD LUGAN: Tak, ale problem jest szerszy. Zadaniem obecnej w Mali Grupy Wagnera nie jest zastąpienie francuskiej armii ani wspieranie rządu malijskiego w wygraniu wojny. Nie ma ona wystarczających zasobów ludzkich ani sprzętu. Nie dysponuje także środkami politycznymi ani nie posiada niezbędnej wiedzy o kraju. Tak naprawdę Grupa Wagnera jest rodzajem gwardii prezydenckiej na usługach aktualnej władzy w Mali. Dodatkowo posiada tam niewielkie siły, wspierające swoją wiedzą wojskową niektóre jednostki malijskiej armii, znajdującej się dziś w trudnej sytuacji w obliczu różnych powstań. Nie wiem, czy manipulacja, o której pan mówi, została przygotowana przez Grupę Wagnera czy przez samych Malijczyków. Na zdjęciach nakręconych przez francuskie drony widzimy przede wszystkim Malijczyków i kilku białych mężczyzn, którzy należą do Grupy Wagnera.
Skoro Grupa Wagnera ma bardzo ograniczone środki, to jak udało się Rosjanom uzyskać wsparcie malijskiego rządu i wypchnąć Francuzów z tego kraju?
W rzeczywistości Francuzi sami dali się wypchnąć z Mali, tak jak zrobili to wcześniej w Republice Środkowoafrykańskiej. Nastąpiła kumulacja francuskich błędów politycznych, co wyjaśniam od lat na moim blogu oraz w moich książkach. Natura nie znosi próżni. Zarówno w Mali, jak i w Republice Środkowoafrykańskiej pojawili się Rosjanie, ponieważ Francuzi strzelili sobie w obie stopy. W przypadku Mali politycznym błędem Francuzów było postawienie fałszywej diagnozy, która polegała na mówieniu o walce z terroryzmem islamistycznym. Tymczasem problemem tego kraju nie jest kwestia terroryzmu religijnego. Nie jest to sprawa religijna, ale problem tradycyjnego konfliktu pomiędzy różnymi populacjami. Konflikt ten jest z pewnością wykorzystywany przez dżihadystów, ale – jak często już mówiłem – gdyby z dnia na dzień, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, dżihadystyczne grupy zostały zlikwidowane, problem Mali nadal nie zostałby rozwiązany. Kwestia Mali to konflikt między północą a południem, to znaczy konflikt między białą populacją z północy, Tuaregami, a populacjami z południa. Pośrodku znajdują się Peulowie, którzy walczą z jednymi i drugimi. Jest to zatem rana etniczne nadkażona dżihadyzmem. Francja popełniła poważny błąd, nie dostrzegając wymiaru etnicznego problemu. Francuscy wojskowi wyraźnie to widzieli, ale cywile w Paryżu nie chcieli wziąć pod uwagę tej kwestii. Zaszliśmy w ślepy zaułek, a wyniki osiągane na poziomie militarnym prowadziły donikąd.
Po wycofaniu się wojsk francuskich można było odnieść wrażenie, że Francuzi są znienawidzeni przez ludność malijską.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.