Aktorka była niedawno gościem "kobiecego" podcastu femiTALK. Poruszyła temat m.in. szczerości przed sobą i innymi. Stwierdziła, że przyznanie się do błędu lub złego czynu, nie zawsze musi oznaczać słabość, a czasem wręcz przeciwnie.
– Życie byłoby o wiele fajniejsze, gdybyśmy nie bali się mówić pewnych rzeczy. Szczerość nie zawsze jest słabością. To, że ktoś lubi alkohol, pali papierosy, ukradł batona, zdradził żonę czy męża - takie rzeczy się zdarzają. Czy że uciekł z restauracji bez płacenia rachunku. Któż z nas nie zrobił takich rzeczy? – pyta retorycznie Dancewicz.Prowadząca postanowiła drążyć wątek nieopłacenia posiłku w restauracji. Aktorka potwierdziła, że zdarzyło się jej to zrobić i że zrobiła to "dla sportu". Nie podała szczegółów całej sytuacji.
– Tak, ja to zrobiłam dla sportu. Chciałam zobaczyć, czy potrafię i owszem, potrafię – chwali się gwiazda.
Dziwne tłumaczenia
Dalsze tłumaczenia Renaty Dancewicz są dość dziwne. Co prawda przyznaje, że jej czyn nie był właściwy, ale szybko się usprawiedliwia podkreślając, że są przecież gorsze rzeczy niż to, co zrobiła ona sama.
– Nie są to dobre rzeczy, oczywiście, ale są gorsze przestępstwa. Każdy jest tylko człowiekiem, ma prawo pójść w szkodę, zbłądzić i zrobić coś głupiego, natomiast nie ma prawa okłamywać, mówić, że to jest dobre, że "w zasadzie nie powinno się kraść, ale ponieważ ja ukradłem...", relatywizować takich rzeczy – analizuje.
– Każdemu zdarza się zrobić coś głupiego albo złego, lepiej nie iść w zaparte, tylko wiedzieć, że się coś zrobiło i tyle – skwitowała aktorka.
Czytaj też:
Staśko: Sytuacja osób grubych to temat, z którego nie wolno żartować