Dr Nowaczyk w liście skierowanym do portalu gazeta.pl podkreślił, że obecnie w sferze publicznej znajduje się duży zasób ogólnie dostępnych informacji na temat członków podkomisji i ekspertów, które "w niektórych przypadkach wchodzą w prywatną sferę danej osoby, (co) skutkuje tym, że osoby współpracujące z podkomisją są w jakiś sposób znieważane".
Przewodniczący podkomisji smoleńskiej stwierdził też, że udzielenie informacji na temat realizacji zadań podkomisji w trakcie badań może wpłynąć na swobodę w prowadzeniu badań oraz na "efekt końcowy raportu podkomisji". "Obawy w tym przypadku są wysoce uzasadnione, bowiem z przykrością należy stwierdzić, że działania i ofensywność niektórych dziennikarzy doprowadziła do przerwania współpracy z niektórymi osobami i ekspertami, a nawet instytucjami, które wstępnie wyraziły chęć pomocy w wyjaśnianiu tej katastrofy. Co więcej, postępowanie niektórych dziennikarzy przeszkadza w normalnym realizowaniu zadań przez członków podkomisji. Należy uwypuklić fakt, że badane zdarzenie jest bardzo delikatną kwestią, której rozgłos nie pomaga w realizacji zamierzonych czynności" – napisał dr Nowaczyk.
Szef podkomisji ocenił też, że "postępowanie mediów spowodowało, że swoboda wypowiedzi podczas przesłuchań świadków jest coraz mniejsza, co odczuwa podkomisja".