Połączone Siły Zadaniowe Bardzo Wysokiej Gotowości w ramach struktur Sojuszu Północnoatlantyckiego zostały powołane w 2014 roku, czyli podczas pierwszej agresji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę. Według założeń, siły są w stanie zmobilizować i rozlokować w ciągu 72 godzin 20 tys. żołnierzy.
Jak przekazał w niedzielę, 1 stycznia portal dw.com.pl, obecnie tzw. szpica NATO liczy około 11,5 tys. wojskowych sił lądowych, z czego Republika Federalna Niemiec dostarcza około 8 tys. żołnierzy. Pozostali członkowie kadry pochodzą z Belgii, Czech, Łotwy, Litwy, Luksemburga, Holandii, Norwegii i Słowenii.
Siły szybkiego reagowania
– Jestem absolutnie przekonany, że Niemcy będą doskonałym przewodnim narodem dla Połączonych Sił Zadaniowych Bardzo Wysokiej Gotowości – powiedział sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg i dodał, iż niemiecka armia ma "dobrze wyszkolonych i wyposażonych żołnierzy, którzy mogą odpowiednio wypełniać swoje zadanie".
– Niemcy nie są jedynym krajem, którego siły uczestniczą w grupie zadaniowej. (...) Jestem absolutnie pewien, że wszystkie dziewięć krajów, które będą odpowiedzialne za natowskie siły uderzeniowe, spełnią postawione wymagania – stwierdził szef Paktu Północnoatlantyckiego.
Siły szybkiego reagowania są częścią tzw. sił reagowania kryzysowego NATO. Łączna liczba żołnierzy wynosi około 40 tys. Oprócz wojsk lądowych, są to siły powietrzne i siły morskie, a także jednostki specjalne.
"W przyszłości grupa stanie się prawdopodobnie częścią nowego modelu sił zbrojnych Sojuszu Północnoatlantyckiego. W obliczu możliwych zagrożeń ze strony Rosji miałyby one liczyć ponad 300 tys. żołnierzy pozostających w wysokiej gotowości do działań kryzysowych" – czytamy na portalu dw.com.pl.
Czytaj też:
Niemcy zbliżają się do historycznego rekordu. Powodem wojna na UkrainieCzytaj też:
Ostry krytyk Rosji. To on ma zostać nowym ambasadorem Niemiec w Moskwie