W ostatnich tygodniach w Parlamencie Europejskim wybuchła poważna afera korupcyjna. Eva Kaili, jedna z wiceprzewodniczących PE (odwołana ze stanowiska w połowie grudnia), została aresztowana przez belgijską policję oraz oskarżona o udział w grupie przestępczej i tzw. pranie brudnych pieniędzy.
Europoseł Dominik Tarczyński nagłaśnia aferę dot. korupcji w PE. Jego zdaniem część eurodeputowanych zamieszanych w skandal korupcyjny mogła brać udział w trwających przez kilka ostatnich lat atakach na Polskę na forum tej instytucji.
Teraz Tarczyński ujawnił, ile miała kosztować jedna z poprawek w rezolucji dotyczącej Algierii. – Jedna poprawka w rezolucji kosztowała 50 tys. euro, było ich 147 – wskazał polityk w TVP Info.
Mularczyk: Najczęściej ofiarą była Polska
Wiceszef MSZ Arkadiusz Mularczyk ocenia, że wybuch afery jest niejako powiązany z wojną rosyjsko-ukraińską.
– Zostały przerwane nici między Rosją a Niemcami i stąd te sprawy wychodzą na jaw. Najczęściej ofiarą tej współpracy była Polska, która padała ofiarą rezolucji i ataków politycznych, medialnych. To ustało z chwilą inwazji na Ukrainę – ocenia poseł w rozmowie z radiową Jedynką.
Polityk jednocześnie wskazuje, że należy zbadać polski wątek w sprawie, aby się zorientować, czy ataki na Polskę w ostatnich latach nie były pochodną tej korupcji.
– Nasze służby powinny współpracować z belgijskimi, aby dowiedzieć się, czy za uchwałami dot. Polski nie stały brudne pieniądze, bo przez wiele lat prowadzono kampanię dezinformacyjną ws. praworządności, celem obniżenia statusu – stwierdził Mularczyk.
Jego zdaniem o wpływach Moskwy w PE świadczy zachowanie europosłów wobec kryzysu na granicy polsko-białoruskiej, który wybuchł ponad rok temu. – W pierwszych dniach ataku hybrydowego na granicy z Białorusią w wielu instytucjach UE powstała presja na Polskę, żeby przyjmować uchodźców, więc wpływy Rosji były duże, by destabilizować nasz kraj – stwierdził.