Kolejne informacje docierają do świata zachodniego ze stolicy Sudanu – Chartumu, gdzie od 15 kwietnia trwają starcia armii "rządowej" z wojskami o nazwie Siły Szybkiego Wsparcia (RSF). Ma tam trwać exodus mieszkańców z pogrążonego w walkach miasta. W mniejszym zakresie konflikt objął również inne miejsca w kraju.
Ewakuacja obywateli UE i USA
W sobotę prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden poinformował, że na jego rozkaz ewakuowano pracowników ambasady USA w Chartumie. Informacje potwierdziły sudańskie paramilitarne Siły Szybkiego Wsparcia.
Wczoraj francuska agencja AFP poinformowała, że podobne kroki podjęły władze w Paryżu.
W poniedziałek rzecznik polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Łukasz Jasina potwierdził, że trwa również ewakuacja Polaków. 11 obywateli polskich miało wyjechać z Sudanu w konwojach francuskim i hiszpańskim. To m.in. polscy dyplomaci – w tym polski ambasador – oraz osoby prywatne. Polacy nie dotarli jeszcze do kraju – podaje serwis RMF FM.
W południe polskie MSZ opublikowało w mediach społecznościowych podziękowania dla "partnerów z Francji, Hiszpanii i Niemiec za nieocenioną pomoc w ewakuacji polskich obywateli z Sudanu". "Cieszy nas, że w najtrudniejszych chwilach zawsze możemy liczyć na wsparcie naszych sojuszników" – czytamy we wpisie.
Kryzys w Sudanie. Wojna dwóch armii
W Sudanie powstała nietypowa sytuacja, w której równolegle funkcjonowały dwie formalnie niezależne od siebie armie – mówił na antenie Radia WNET dr Jędrzej Czerep.
– Wygląda dramatycznie. To jest prawie 10-milionowa aglomeracja, która jest teraz areną bardzo ostrych walk. Samoloty bojowe strzelają w cele w środku miasta. Z drugiej strony przez Siły Szybkiego Wsparcia zajmowane są mieszkania prywatne czy sklepy. Mieszkańcy są w potrzasku. Nie działa już większość szpitali. Mieszkańcy wymieniają się informacjami, gdzie jeszcze można dostać wodę i gdzie jest otwarta apteka. Ale miasto wygląda już w tym momencie na niemal wymarłe. Ci, którzy mają możliwość, próbują się z niego wydostać – powiedział
W dalszej części rozmowy Czerep podkreślił, że to nie jest wojna domowa między Sudańczykami. – To jest starcie dwóch armii, które toczy się ponad głowami Sudańczyków, wbrew ich woli. Nie jest tak, że za jedną albo drugą stroną stoją ludzie, którzy będą się dołączać i uczestniczyć w tej wojnie. Sudańczycy chcą od niej uciec – podkreślił.
Czytaj też:
"Operacja szybkiej ewakuacji". Francja idzie w ślady USACzytaj też:
Sudan. Zamach czy wojna? O co toczy się gra i jakie interesy ma tam Rosja