Wojna za naszą granicą jest wygodnym uzasadnieniem dla różnego rodzaju ograniczeń wolności, podobnie jak była nim pandemia. Jednak dwie procedowane obecnie w parlamencie regulacje idą w szczególnie niebezpieczną stronę. To obecnie będący na etapie Senatu projekt ustawy o Państwowej Komisji do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007–2022 oraz na razie będąca na etapie poselskiego projektu ustawa o zmianie kodeksu karnego oraz ustaw o obronie ojczyzny, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Trudno powiedzieć, czy projektodawcy obu tych aktów mają pełną świadomość konsekwencji ich ewentualnego uchwalenia i ogromnych konstytucyjnych wątpliwości wokół nich. Możliwe, że traktują je po prostu jako próbę pokazania, że „coś robią”, oraz narzędzia bieżącej walki politycznej. Tyle że te właśnie narzędzia mogą w przyszłości dosięgnąć ich samych.
Niebezpieczna komisja
Projekt ustawy o komisji do spraw rosyjskich wpływów trafił do Sejmu na początku grudnia. Kiedy w styczniu znalazł się w sejmowej Komisji Spraw Wewnętrznych, odrzucono go głosami m.in. poseł Solidarnej Polski Anny Marii Siarkowskiej. Pani poseł stwierdziła wtedy, że projekt narusza gwarantowane w art. 45 konstytucji prawo do sprawiedliwego procesu. W następstwie głosowania polityk została odwołana przez PiS ze składu komisji.
– Ta ustawa powinna się właściwie nazywać „ustawą do spraw odbierania praw publicznych przeciwnikom politycznym”. Mielibyśmy do czynienia z sytuacją, w której komuś winy by nie udowodniono, ale zostałby pozbawiony praw publicznych – tłumaczyła posłanka Siarkowska w rozmowie opublikowanej na moim kanale YouTube. – Polska jest państwem prawa i każdy ma prawo do sprawiedliwego procesu – mówiła. I dodawała: – Ustawy, która łamie tę konstytucyjną zasadę, popierać nie wolno.