Sekretarz stanu USA Anthony Blinken w pilnym telegramie przesłanym w piątek wieczorem, nakazał urzędnikom Departamentu Stanu, aby nie wypowiadali się na temat buntu rozwijającego się w Rosji. Informację podał serwis The Hill, powołując się na trzech amerykańskich urzędników
Według portalu pilny komunikat, który został wysłany do wszystkich amerykańskich dyplomatów na całym świecie, pokazał poziom niepokoju w administracji Joe Bidena wywołany wydarzeniami w Rosji. To też sygnał świadczący, jak ważne jest, aby Biały Dom i Departament Stanu kontrolowały amerykańskie komunikaty dot. sytuacji wewnętrznej i międzynarodowej.
W telegramie Antony Blinken miał nakazać wszystkim pracownikom Departamentu Stanu, zatrudnionym w placówkach dyplomatycznych na całym świecie, aby z nikim nie rozmawiali o sytuacji w Rosji.
Jeden przekaz
Polecono, że w sytuacji, w której przedstawiciele zagranicznych rządów będą pytać amerykańskich dyplomatów o wydarzenia w Rosji, odpowiedzieć jedynie, że USA monitorują sytuację. Wskazano też, że sytuacją zajmuje się bezpośrednio sam sekretarz stanu i jego najbliżsi współpracownicy.
Jeden z amerykańskich urzędników przekazał mediom, że wrażenie wśród tych, którzy otrzymali komunikat, było takie, że został on wysłany, aby upewnić się, że żaden amerykański dyplomata nie powie niczego, co mogłoby sugerować, że Stany Zjednoczone były w jakikolwiek sposób zaangażowane w wywołanie lub podsycanie kryzysu.
Inny amerykański urzędnik powiedział, że sytuacja w Rosji była bardzo niejasna w momencie wysłania telegramu i wydaje się, że Blinken chciał, aby urzędnicy amerykańscy milczeli, dopóki nie będzie dostępnych więcej szczegółów na temat sytuacji.
W kilku weekendowych wywiadach szef dyplomacji USA powiedział, że kryzys był wewnętrzną sprawą Rosji i USA nie miały z tym nic wspólnego.
Czytaj też:
Łukaszenka potwierdza: Prigożyn jest na Białorusi