Jarosław Kaczyński długo chodził z odbezpieczonym granatem w kieszeni. A nawet z kilkoma. Na co liczył? Że nigdy nie wybuchną? Albo że wybuchną, ale on wyjdzie z tego bez jednego draśnięcia?
Adam Hofman miał już na koncie niejeden głupi, szczeniacki wybryk. Dawno powinien przestać być rzecznikiem partii. Dawno należało się przyjrzeć jego różnym sprawkom, nie czekając na sensacyjne doniesienia tabloidów. Ale Hofman zdobył wewnątrzpartyjny, pancerny immunitet, bo zawsze podążał za Jedynie Słuszną Linią. Zapewne zyskał przekonanie, że skoro nic mu nie grozi ze strony Prezesa, to znaczy, że nic mu nie grozi z niczyjej strony.
Afera z podróżą do Madrytu jest tak bardzo żenująca, że Sławomir Nowak ze swoimi zegarkami wydaje się wręcz superinteligentnym, włoskim mafiozem. To, że Kaczyński zachowuje się wobec Hofmana et consortes inaczej, niż Tusk wobec swojego eksministra transportu, jest godne pochwały. Tyle że nie zmienia to faktu, że PiS stał się teraz w oczach wielu Polaków partią hipokrytów oraz tandetnych złodziejaszków. Tym razem zrzucanie winy na "mainstreamowe media", co próbował jeszcze kilka dni temu uczynić Mariusz Błaszczak, może tylko ten wizerunek pogorszyć.
Jarosław Kaczyński ponosi w tej sprawie dużo większą winę, niż Monika Olejnik, Tomasz Lis i Jarosław Kuźniar razem wzięci.
foto: wiki