Rozebrać płot, a resztki dać mieszkańcom Podlasia – powiedziała ledwie kilkanaście dni temu w jednej z medialnych deklaracji Jana Shostak, polsko-białoruska aktywistka, obecnie kandydatka do Sejmu z list Lewicy (gdy wypowiadała te słowa, była jeszcze kandydatką partii Donalda Tuska, co potem zmieniło się, gdy opowiedziała się za możliwością aborcji do dziewiątego miesiąca ciąży). Choć Shostak zapewne nie ma wielkich szans na wejście do parlamentu, to postawa ugrupowań opozycyjnych wobec jej wypowiedzi skłania do zastanowienia. Czy zapora stojąca na naszej północno- -wschodniej granicy nie stałaby się znów przedmiotem niebezpiecznej dla Polski gry politycznej, gdyby na jesieni do władzy doszła opozycja?
Są zatem przynajmniej dwa opozycyjne ugrupowania, które w wyraźny sposób określiły swoje stanowisko w tej sprawie. Najwyraźniej istnieje ciągłość pomiędzy zachowaniem biegającego latem 2021 r. po granicy polsko-białoruskiej posła Franciszka Sterczewskiego, który chciał „ratować” imigrantów przez polską Strażą Graniczną, czy głośną wypowiedzią posłanki Iwony Hartwich w mediach społecznościowych („Wpuśćcie w końcu tych ludzi do Polski! Kim są, ustali się później! Od czego macie służby?”), a dzisiejszym stanowiskiem PO. Lewica, na której listach wyborczych ostatecznie znalazła się Shostak, także nie może mieć w tej sprawie żadnych wymówek. Postulat rozbiórki zapory wisi w powietrzu.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.