Człowiek żyje 70 lat, a nie potrafi przestać się dziwić ludzkim zachowaniom. Szczególnie gdy nie dotyczą one zdeklarowanych wrogów, z tymi można sobie łatwo poradzić, ale gdy chodzi o niedawnych przyjaciół. O, pierwszy z brzegu kolega. Artystyczne zero. No może nie zero, parę miejsc po przecinku pojawiają się jakieś cyferki. W mojej orbicie pojawia się wiele lat temu jako człowiek skrzywdzony, odrzucony przez stado (nie przychodzi mi do głowy, że może słusznie), więc przyjmuję go do zespołu, poprawiam jego teksty, przymykam oczy na knajacką stylistykę, hołubię. Tym bardziej że choć pisze marnie, myśli dobrze i przejawia pewne zdolności organizacyjne. Kolega, nie powiem, odwdzięcza się jak może, pisze o mnie na klęczkach, co wywołuje pewne zażenowanie. Jednak kto nie lubi komplementów? I wreszcie przychodzi dobra zmiana.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.