Trudno oczekiwać, by ktoś, kto po prostu „wie, jaka jest prawda”, zgodził się z faktami, które jej przeczą. Skoro „wie, jaka jest prawda”, to wszystkich „prawdziwych faktów” może się już domyślić. A że „zna prawdę” – musi się tym podzielić z szerszą opinią. Oczywiście wie też, jakie fakty ignorować jako „fakty pozorne”. O tej ludowej gnozie pisze się łatwo, gorzej się człowiek czuje, gdy sam staje się nie tylko ofiarą, lecz także „bohaterem” zabobonu. Ja nim bywałem wiele razy, ale tu przypomnę dwa przypadki z czasów, gdy kierowałem Sejmem.
BEZWYZNANIOWY CIEMNOGRÓD SIĘ CIESZY
Lato 2006 r. było upalne, panowała susza. Sejm obradował na ostatnim posiedzeniu przed wakacyjną przerwą. Pod koniec obrad – zgodnie z parlamentarnym zwyczajem – poprosiłem „posła sekretarza o przeczytanie komunikatów”. Sekretarzem był młody poseł PO, Marek Wójcik. Miał wówczas ledwie 26 lat, dziś jest wojewodą katowickim.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.