DoRzeczy.pl: Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski stwierdził, że jeśli USA zmienią pozycję w kwestii wojny na Ukrainie, to liderem wsparcia muszą zostać Niemcy. Jak dodał, Olaf Scholz to prawdziwy przywódca Europy. Czy powoli dokonuje się to, co wielu komentatorów mówi od wielu miesięcy – jasna gra Zełenskiego na Niemcy?
Prof. Andrzej Gil: Przede wszystkim świadczy to o tym, że prezydent Ukrainy najwyraźniej nie rozumie, na czym polega rola USA na świecie, a na czym polega rola Niemiec. Nie rozumie, że Niemcy nie są w stanie udzielić mu żadnej pomocy militarnej. Jedynym źródłem takiej pomocy mogą być tylko Stany Zjednoczone. Żaden współczesny polityk, który realnie ocenia rzeczywistość, nie zwracałby się w tej sprawie do Niemiec. Niemcy w kwestii militarnej są karłem, nie są nawet państwem średniej wielkości. Mają ogromne problemy, brakuje im jakiejkolwiek sensownej zdolności bojowej. Takie wsparcie nie jest możliwe.
Ewidentnie było widać od dłuższego czasu, że Zełenski szuka protektora. Nie mogła nim być Polska, niechęć, podejrzliwość do Polski jest zapisana w genach, chyba nawet nie tylko u ukraińskich polityków, ale u obywateli. Zełenski chciał znaleźć protektora, widzieliśmy sceny ojcowskiego podejście Bidena do Zełenskiego. To się nie udało, prawa amerykańskiej demokracji są, jakie są – Republikanie są w natarciu, Demokraci w odwrocie, tak się przynajmniej wydaje. Postawienie na Niemcy było więc logiczne, jednak rozpoznanie potencjału niemieckiego nie jest słuszne. Gra polityczna Zełenskiego jest błędna.
Jak w tych relacjach z Ukrainą będzie odnajdywała się Polska pod rządami Donalda Tuska? Będzie próba szukania czegoś nowego w stosunku do tego, co robił PiS? Mamy w ogóle jakieś karty w rękach? Wydaje się, że militarnie na samym początku pomogliśmy, jak mogliśmy, ale w kwestiach gospodarczych Ukraina idzie na zwarcie.
To różne kwestie. Oczywistą kwestią dla osób normalnie oceniających rzeczywistość jest to, że to, co zrobiliśmy w kwestii pomocy militarnej, było słuszne i nie ma o czym dyskutować. Ta pomoc była w naszym interesie. Drugą kwestią jest to, że nie wierzę w jakąś aktywność premiera Tuska i ministra Sikorskiego wobec Ukrainy. Polska pogrąża się w anarchii, zapaści. Co miałaby zaproponować Ukrainie? W tym momencie staliśmy się częścią trójkąta Polska – Ukraina – Niemcy lub zamiennie Unia Europejska, który przypomina trójkąt, gdzie wszystko znika. Ukraina prowadzi politykę z Unią Europejską kosztem Polski, jest to widoczne od roku.
Jeśli, ktoś myślał, że wojna zmieniła strukturę oligarchizacji polityki na Ukrainie, to się mylił. Oligarchowie byli, są i będą i to oni mają największy wpływ na politykę Ukraina. To polityka prowadzona w imię wąskiej grupy społecznej. To jest budowane pod ich interes, a nie pod interes narodu ukraińskiego. Ukrainie jest potrzebna rewolucja, która zmiecie ten system, który rezonuje korupcją i złodziejstwem na skalę, którą trudno nam sobie wyobrazić. Po stronie polskiej nie ma zrozumienia tego. Również po stronie ukraińskiej w ogóle nie ma środowisk, które rozumieją Polskę. Przerażające jest to, że tak to wygląda po 30 latach wspólnego bycia obok siebie. Tam nie ma jednego eksperta, który by rozumiał, co dzieje się w Polsce. To przerażające, ale prawdziwe.
W Polsce wielu ludzi orientuje się na to, co dzieje się na Ukrainie, ale nie ma żadnego przełożenia eksperckiego na rząd. Rząd nie chce ekspertów, nie chce prawdy. Co dzisiaj może zrobić rząd Tuska wobec Ukrainy? Nie jest w stanie zrobić niczego, wszystko, co było hasłem wypisanym na sztandarze PiS-u – dozbrojenie armii, przekształcenie jej w siłę, która byłaby w stanie powstrzymać wroga, to wszystko pada, państwo wpada w chaos, w czarną dziurę w Europie Środkowo-Wschodniej. To regres w stosunku do tego, co proponował poprzedni rząd. Optymizmu nie ma.
Czytaj też:
Prof. Karski: Rolnictwo straci na Zielonym Ładzie. Widzę potencjał protestówCzytaj też:
Rafalska: Wiek emerytalny nie dyskryminuje ani mężczyzn, ani kobiet