Pociągnięcia sprawców incydentu do odpowiedzialności domaga się minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba.
Kułeba: Niedopuszczalne
– Niszczenie ukraińskiego zboża na polskiej granicy jest niedopuszczalne. Każdy rolnik powinien wiedzieć, ile pracy kosztuje produkcja zboża, zwłaszcza w czasie wojny. Dla dobra przyjacielskich stosunków ukraińsko-polskich winni tej prowokacji powinni zostać pociągnięci do odpowiedzialności – nalega Kułeba.
Prokuratura w Lublinie wszczęła w tej sprawie śledztwo. – Zabezpieczamy monitoring, zbieramy dowody i dokumenty od kierowców, którzy przewozili zboże – przekazała rzecznik prokuratury.
Wcześniej mer Lwowa Andrij Sadowy wyzywał protestujących w Dorohusku od "prorosyjskich prowokatorów". Za swoje słowa przeprosił tłumacząc je emocjami i podkreślił, że Polacy i Ukraińcy nie są dla siebie wrogami. Z kolei wiceminister gospodarki i handlu Taras Kaczka wysunął skandaliczne zarzuty, że "Mekler (Rafał Mekler – jeden z organizatorów protestów branży przewoźników – red.) i jego banda zaczną zabijać Ukraińców za to, że są oni Ukraińcami".
Powody protestów
Strajk generalny rolników, którzy sprzeciwiają się forsowaniu unijnego Zielonego Ładu i zalewaniu polskiego rynku produktami rolno-spożywczymi agroholdingów z Ukrainy trwa od piątku w ponad 250 miejscowościach.
Rolnicy wezwali premiera Tuska, by natychmiastowo zamknął polską granicę z Ukrainą do czasu aż zostanie stworzona możliwość kontrolowania wszystkich towarów wjeżdżających do Polski z tego kraju. Następnie, jak postulują, należałoby wprowadzić systemowe rozwiązania w tym zakresie. Rolnicy podnoszą także kwestie dotyczące toksyczności i niższej jakości żywności z Ukrainy.
Drugim zasadniczym powodem protestów jest forsowana przez Komisję Europejską polityka Zielonego Ładu. Przeciwko temu elementowi ideologicznej agendy Brukseli strajkują obecnie rolnicy z co najmniej kilkunastu europejskich krajów.
Przed rozpoczęciem protestów polscy rolnicy wielokrotnie prowadzili strajki ostrzegawcze i tłumaczyli, że napływ produktów z Ukrainy nie jest kontrolowany i nie podlega unijnym regulacjom, co dodatkowo potęguje nieuczciwą konkurencję ze strony położonych na Ukrainie agroholdingów.
"Prosimy rodaków o wyrozumiałość i świadomość sytuacji w jakiej wszyscy się znaleźliśmy. Walczymy o nasze wspólne dobro, jakim jest uchronienie przed upadkiem i bankructwem polskich rodzinnych, niejednokrotnie wielopokoleniowych gospodarstw rolnych. W ramach możliwości, prosimy o unikanie podróży w każdorazowo wymienionych obszarach" – napisali w komunikacie o strajku generalnym.
Czytaj też:
Nazwał polskich rolników "prorosyjskimi prowokatorami". Mer Lwowa znów zbiera głosCzytaj też:
Unia zlikwiduje europejskie rolnictwo? Mentzen: A wiecie co łączy Ukrainę z Ameryką Południową?