Władimir Szczerbicki odnotowuje, że powodem kolejnego zaostrzenia relacji polsko-ukraińskich był „antybanderowski” wątek nowelizacji ustawy o IPN. Rosyjski dziennikarz opisuje szczegóły sporu o historię. Zauważa, że nowe prawo poróżniło Warszawę nie tylko z Kijowem, ale również z Tel-Awiwem i Waszyngtonem, ale to właśnie wobec Ukrainy polskie władze czują się najpewniej. „Powstaje pytanie, dlaczego Polska nie decyduje się na ostry konflikt z Izraelem, choć jednocześnie demonstracyjnie lekceważy krytyczne głosy ze strony ukraińskich polityków” – zastanawia się Szczerbicki.
Według rosyjskiego dziennikarza „wielu komentatorów uważa”, że ze strony Warszawy potępienie ukraińskich nacjonalistów to jedynie pierwszy krok do zgłoszenia władzom Ukrainy pretensji terytorialnych. „Jakiś czas temu o tym, że Galicja między I a II wojną światową należała do Polski, wspominali tylko radykałowie. Obecnie aluzje sugerujące pretensje terytorialne są artykułowane na poziomie państwowym” – pisze Władimir Szczerbicki. Jego zdaniem o polskich zakusach na zachodnioukraińskie ziemie świadczą takie inicjatywy jak pomysł umieszczenia wizerunku Cmentarza Orląt Lwowskich w nowym paszporcie czy nadanie budowanym na zlecenie PŻM statkom nazw „Lwów” i „Tarnopol”. Rosyjski dziennikarz powołuje się na „autorytet” Jurija Szuchewycza. Syn odpowiedzialnego za ludobójstwo na Polakach zbrodniarza stwierdził, że Polacy wciąż marzą o odzyskaniu Lwowa i Wilna.
Zdaniem Szczerbickiego w polsko-ukraińskim konflikcie o historię, Kijów stoi na z góry przegranej pozycji. „Polska jest członkiem NATO i Unii Europejskiej, nie potrzebuje udowadniać swojej europejskości. Warszawa nie potrzebuje ukraińskiej pomocy. Na odwrót, w dużej mierze masowa migracja Ukraińców do sąsiedniego kraju powstrzymuje możliwy wybuch niezadowolenia na Ukrainie” – komentuje dziennikarz portalu „Izwiestia”. – „Ukraina zależy od pozycji Polski w kluczowych dla siebie kwestiach międzynarodowych – zbliżenia z NATO, pogłębienia relacji z UE, utrzymania antyrosyjskich sankcji. Wychodzi na to, że Kijów nie ma żadnych argumentów przeciwko sąsiadowi, a to oznacza, że ukraińskim władzom przyjdzie pogodzić się nawet z najbardziej nieprzyjemnymi inicjatywami Warszawy” – podsumowuje Szczerbicki.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.