Z niedużego przemysłowego miasta, zamieszkanego przed wojną po równi przez Serbów i Bośniaków, z niewielką reprezentacją Chorwatów i innych nacji, pozostała – jak pisze Darko Cvijetić, autor wydanej właśnie po polsku „Windy Schindlera” – „dziura w świecie, znana ze zbrodniarzy wojennych, obozów i malarzy”. Nie przesadzałbym z tą znajomością. Świat żyje czymś innym; toczą się nowe wojny, o dawnych się zapomina, niekiedy – jak często słyszymy – „na dobre”. Ale co w tym dobrego?
Cvijetić opowiada o wojnie domowej, wojnie sąsiedzkiej, skrupulatnie relacjonując historię mieszkańców dwóch wieżowców w Prijedorze. Sam mieszka w jednym z nich: „[…] miał matkę Chorwatkę i ojca Serba – wyjaśnia tłumaczka »Windy Schindlera«, Dorota Jovanka Ćirlić. – Wciąż musi odpowiadać na pytanie, w jakim języku pisze. Mówi: w zachodnim wariancie serbsko- -chorwackiego. Tyle że taki język już nie istnieje”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.