Mąż zgłosił zaginięcie niedoszłej radnej. Na jaw wyszła wstrząsająca prawda

Mąż zgłosił zaginięcie niedoszłej radnej. Na jaw wyszła wstrząsająca prawda

Dodano: 
Akcja policji, zdjęcie ilustracyjne
Akcja policji, zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP / Marcin Bielecki
44-letni Mateusz F. zgłosił zaginięcie żony, niedoszłej radnej Kluczborka Aleksandry F. Szybko wyszło na jaw, że kobieta została zamordowana. Jej ciało znaleziono zakopane na terenie posesji w Nasalach niedaleko Kluczborka. Śledczy nie mają wątpliwości, że sprawcą zbrodni był mąż 38-latki.

Ta tragiczna historia zaczęła się 6 lipca. Wtedy 38-letnia Aleksandra F. zaginęła bez śladu. Jak wynika z ustaleń Onetu, kobieta była dobrze znana w Kluczborku. Udzielała się społecznie, a nawet kandydowała w ostatnich wyborach samorządowych do rady miejskiej. Choć mandatu nie udało jej się wywalczyć, miała cieszyć się poparciem wśród lokalnej społeczności.

Zgłosił zaginięcie żony. Policja nie uwierzyła w jego relację

Zaginięcie niedoszłej radnej zgłosił na policji jej mąż, Mateusz F. Mężczyzna twierdził, że jego żona miała oddalić się z miejsca pobytu w nocy z soboty na niedzielę po kłótni z nim. To była jednak tylko część prawdy. Śledczy nie mieli bowiem wątpliwości, że kobieta została zamordowana.

– Wersja przedstawiona przez zgłaszającego zaginięcie nie przekonała policjantów, a zainicjowane czynności doprowadziły do ujawnienia w kompleksie leśnym na terenie gminy Byczyna zwłok Aleksandry F. – poinformował prokurator Stanisław Bar, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Opolu.

Jak wyjaśnił, przeprowadzone czynności dowodowe z udziałem biegłych, w tym oględziny zwłok i miejsca ich ujawnienia, pozwoliły powiązać z zabójstwem 38-latki jej męża.

Zarzuty dla 44-latka. Mężczyzna przyznał się do uduszenia żony

Prokuratura Rejonowa w Kluczborku już postawiła Mateuszowi F. zarzut zabójstwa żony. Mężczyzna przyznał się do winy. Wiadomo już, że przyczyną śmierci kobiety było uduszenie. W czasie kłótni 44-latek miał ścisnąć jej szyję. Następnie postanowił pozbyć się jej ciała, wywożąc je i zakopując.

Jeszcze dziś do sądu ma trafić wniosek o zastosowanie wobec mężczyzny środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztu.

Zarzucany mu czyn zagrożony jest karą od 10 do 30 lat albo nawet dożywotniego pozbawienia wolności.

Czytaj też:
Niemowlę z urazem mózgu. Rodzice zatrzymani. "To lekarz i adwokatka"
Czytaj też:
"Rodzina dziecka prawie go zlinczowała". Wstrząsające informacje o wypadku w Borzęcinie

Źródło: Onet.pl
Czytaj także