Wiele jest rzeczy, które lubię w starym kinie amerykańskim, ale szczególnie fascynująca jest pochwała struktur i demokratycznych procedur.
Sprawa wydaje się bezdyskusyjna, wszyscy się spieszą i chcą to mieć jak najszybciej za sobą, a jednak jeden z przysięgłych, osamotniony, w imię procedur i domniemania niewinności proponuje dyskusję. W jej wyniku chłopak nie zostaje skazany.
Jeden z mych najukochańszych obrazów – „Dwunastu gniewnych ludzi” Sidneya Lumeta – opowiada o posiedzeniu ławy przysięgłych, mającej osądzić chłopaka, który najprawdopodobniej zabił własnego ojca.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.