"Raduje się dusza", czyli Tusk na wojnie z UE
  • Ryszard CzarneckiAutor:Ryszard Czarnecki

"Raduje się dusza", czyli Tusk na wojnie z UE

Dodano: 
Premier Donald Tusk i przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen
Premier Donald Tusk i przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen Źródło: PAP / Leszek Szymański
Co łączy socjalistę Olafa Scholza i chadeka (!) Donalda Tuska? Poza tym, że jeden jest kanclerzem, a drugi premierem?

Otóż obaj napinają bicepsy propagandowe w sprawie polityki migracyjnej. Stety czy niestety to wirtual, a nie real. Mój dobry kolega, z którym łączy mnie znajomość od 20 lat pisze do mnie, że codziennie przejeżdża granicę francusko – niemiecką w okolicy Gambsheim w Alzacji i przysięga, że jeszcze żadnej kontroli nie widział. Wierzę Monsieurowi Valachy, a nie Herr Scholzowi. Skądinąd sam kilka tygodni temu przejeżdżałem przez granicę polsko-niemiecką jadąc na mistrzostwa Europy na żużlu (w latach 2016-2023 odbywały się pod moim patronatem honorowym) do Guestrow w dawnej NRD i też nikt mnie nie sprawdzał.

Tusk nagle zaczął używać w sprawach migracji retoryki polskiej prawicy, co jest równie wiarygodne jakbym ja nagle oświadczył, że jestem kandydatem do tronu Japonii. Gdy grecki komisarz (skądinąd były burmistrz Aten) Dimitris Awramopulos zażądał karania krajów członkowskich UE – chodziło o Polskę i Węgry – horrendalną grzywną w wysokości… ćwierć miliona Euro (sic! 250 tysięcy euro) to Tusk, jako przewodniczący Rady Europejskiej, popierał ten drakoński pomysł i publicznie oskarżał Węgry rządzone przez Fidesz i Polskę rządzoną przez PiS za brak "solidarności europejskiej".

Oczywiście dla chrześcijan radość z nawrócenia grzesznika jest równie wielka, co z powrotu syna marnotrawnego. Jednak ową radość mącą dwa fakty. Po pierwsze: gdy obecny rząd mógł zakładać weto ws. polityki imigracyjnej na forum UE to tego nie robił. Głosował jedynie przeciw, co w żaden sposób nie wstrzymywało unijnego procesu legislacyjnego, choć było alibi dla polskich wyborców.

Po drugie: ta radykalno-rewolucyjna antyimigracyjna tyrada pana premiera ma miejsce na niewiele ponad pół roku przed wyborami prezydenckimi, w których on sam może wystartować (albo namaścić kandydata PO/KO). Zatem można mniemać, że "nawrócenie Donalda” ma jednak polityczno-wyborczy kontekst. Ale oczywiście "raduje się serca, raduje się dusza, gdy na wojenkę z Unią Donaldinho rusza”…

Czytaj także