Będę próbował przedstawić personalny trzon przyszłego Białego Domu, głównych ludzi administracji 47. prezydenta w dziejach Stanach Zjednoczonych, którzy zaczną rządzić najpotężniejszym mocarstwem świata po 20 stycznia.
Oczywiście zaprzysiężenie odbędzie się za niemal dwa i pół miesiąca i do tego czasu może się sporo zmienić. Obstawiam jednak, że spora część wymienionych przeze mnie poniżej nazwisk znajdzie się w nowym gabinecie Donalda Trumpa. Pytanie skądinąd "na jak długo?", bo prezydent-elekt, kiedy sprawował urząd w latach 2017-2021dokonywał wielu zmian personalnych, zwłaszcza w obszarze polityki zagranicznej i bezpieczeństwa.
Przechodzę do konkretów. Na szefa administracji Białego Domu typuje się kogoś z trójki Susie (Suzan) Wells – współprzewodnicząca Komitetu Wyborczego Donalda Trumpa (jest najbardziej prawdopodobnym kandydatem, a jeśli będzie wybrana, to będzie pierwszą kobietą w historii na tym stanowisku) oraz Russell Vought, który w drugiej połowie kadencji Trumpa w Białym Domu kierował sprawami budżetowymi i Bob Lighthizer, 77-letni prawnik, który również był w pierwszej administracji prezydenta-elekta.
Gdy chodzi o rzecznika gabinetu Donalda Trumpa, czyli sekretarza prasowego, wymienia się tylko jedna kandydatkę – Karoline Leavitt – 27-letnią rzeczniczkę kampanii Trumpa. Co do prokuratora generalnego, to w grę wchodzą, jak się wydaje, obecny prokurator generalny prorepublikanskiego Teksasu Ted Paxton, senator Mike Lee oraz John Ratcliffe-były kongresman z Teksasu i szef wywiadu pod koniec I kadencji Trumpa.
Na sekretarza stanu, czyli szefa MSZ prezydent-elekt ma podobno rozważać trzy osoby. Są to: Marco Rubio – wieloletni senator z Florydy, były kandydat na prezydenta w prawyborach Partii Republikańskiej już w 2016 roku i jeden z dwóch głównych kandydatów na wiceprezydenta – zastępcę Trumpa w obecnej kampanii (były i przyszły prezydent ostatecznie wybrał D. J. Vance’a), skądinąd syn emigrantów z Kuby Marco Rubio oraz Richard Grenell, dyplomata, były szef wywiadu i przeciwnik pomocy dla Ukrainy, a także senator Bill Hagerty. Kandydat na szefa CIA jest na razie jeden. Jest to Kash Patel – były prokurator federalny i dyrektor Agencji Wywiadu mający hinduskie korzenie. Również póki co mówi się tylko o jedynym kandydacie na szefa MSW (Interior Secretary) i jest to gubernator stanu Dakota Północna (od 2016 roku), absolwent Stanfordu i ojciec trójki dzieci Douglas (Doug) Burgum.
Za to jest aż trzech kandydatów na stanowisko ministra obrony (Defence Secretary). Są to: dobry znajomy, były sekretarz stanu w pierwszym gabinecie Trumpa Mike Pompeo, członek Izby Reprezentantów, pułkownik-weteran, były doradca w Białym Domu i Pentagonie Mike Waltz oraz senator stanu Arkansas(od 2015 roku) Tom Cotton. Kandydatem, a raczej kandydatką na ambasadora przy ONZ ma być osoba o polskich korzeniach, obecna posłanka czyli członek Izby Reprezentantów, opisywana już przeze mnie wiele miesięcy temu Elise Stefanek. Wreszcie do gabinetu Trumpa może wejść, jak huczą kuluary w Waszyngtonie, co byłoby sensacją, Elon Musk, a także, co już taką niespodzianką by nie było, przedstawiciel rodu Kennedych, najbardziej znany członek Partii Demokratycznej, który opuścił Kamalę Harris i poparł Trumpa, czyli Robert F. Kennedy Jr.
Personalna giełda w USA ruszyła....