Młodość Bernarda Tissiera de Mallerais przypadła na burzliwe czasy powojenne – dramat Algierii Francuskiej, rewoltę paryskiego Maja ’68, ale przede wszystkim wstrząsy w Kościele powszechnym i francuskim. Tym wszystkim żyła jego rodzina, choć – jak wspominał – o Soborze, którego przebiegiem jego ojciec był bardzo poruszony, dowiadywali się głównie z korespondencji „Le Monde”. W domu najczęściej rozmawiano o palących kwestiach narodowych – o Algierii Francuskiej, o bohaterstwie generałów, którzy więzieniem zapłacili za jej obronę, o terrorze FLN i jego ofiarach.
Narastający kryzys Kościoła, szczególnie dramatycznie ujawniony we Francji, chwilowo odwiódł młodego Bernarda od myśli o wczesnym wstąpieniu do seminarium duchownego. Dzięki temu – kierując się właściwą dla zapalonego skauta „miłością do przyrody” – mógł skończyć uniwersyteckie studia biologiczne. W tym czasie poznał księży występujący w obronie odrzucanej Tradycji katolickiej: najpierw ks. Louisa Coache, potem ks. Luca Lefèvre’a, założyciela magazynu „La Pensée catholique”, a w końcu samego abp. Marcela Lefebvre’a, jeszcze jako generała Zgromadzenia Ducha Świętego.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.