Wojciech Wybranowski: Dlaczego nagle zapadło milczenie w sprawie repolonizacji mediów? – takie pytanie zadaje pan w jednym z artykułów. Kilkanaście dni temu rozmawiałem z wiceministrem Jarosławem Sellinem, który powiedział, że rzeczywiście nie jest to brane pod uwagę…
Leszek Sosnowski: Niektórzy członkowie rządu bardzo obawiają się kwestii repolonizacji czy dekoncentracji mediów, ponieważ nie wiedzą, jak sobie poradzić z tym problemem. W artykule we „Wpisie” [miesięcznik społeczno-polityczny – przyp. red.] zwróciłem uwagę, że powinno się rozróżniać repolonizację mediów od repolonizacji rynku mediowego. To nie to samo. Gdy mówi się o repolonizacji, powszechnie uważa się, że chodzi o pozbawienie zagranicznych, głównie niemieckich, koncernów tego, co posiadają w Polsce, i moim zdaniem to też należałoby zrobić, ale przede wszystkim trzeba zrepolonizować rynek, czyli powinny na nim pojawić się nowe, polskie i propolskie silne media. To ma obowiązek stymulować państwo, które nawet powołało w tym celu stosowne służby. Jak się wywiązują ze swoich zadań – każdy widzi. Obserwujemy na rynku nieprawdopodobny przechył w stronę niemiecką oraz lewacką, generalnie antypolską. Nasze media stanowią zaledwie jego niewielki ułamek. Nie ma mowy o pluralizmie na tym rynku. I tę przewagę trzeba zniwelować. Nie ma przy tym konieczności odwoływania się do pomocy publicznej, ale trzeba po prostu pomóc, głównie na starcie, w kredytowaniu nowych polskich, patriotycznych inwestycji na rynku mediów.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.