Józef Orzeł to w warszawskiej panoramie ludzi pasjonujących się polityką postać niezwykle ciekawa. Żyd z komunistycznej rodziny, który od ponad trzech dekad trzyma się po prawej stronie. Człowiek, który przez całe życie musiał zmagać się z wypominaniem mu swoich rodzinnych korzeni i który przeszedł długą drogę do nawrócenia na katolicyzm. Szara eminencja, postrzegana jako zausznik Jarosława Kaczyńskiego, ale z „naczelnikiem z Nowogrodzkiej” co rusz się wadząca i kłócąca.
Ktoś posądzany o wieczne polityczne spiskowanie i ktoś, kto bardzo często łapie się za głowę, gdy politycy, którym dobrze życzy, postępują dokładnie inaczej, niż on im doradza. A przy okazji świadek historii, który w przyszłym roku ukończy 80 lat.
„To moja pierwsza książka i mam nadzieję, że nie ostatnia – o (zaplanowanych) następnych napisałem na końcu tej. A ta po co? Po co pisać pierwszą książkę, gdy ma się 78 lat? Co chcę Czytelnikowi opowiedzieć? Że można być pogodnym, pomimo tego że życie bywa ciężkie.
Że można się pośmiać, pokochać, pogadać z dziećmi i przyjaciółmi. Zjeść coś z nimi, a czasami wypić (in vino veritas). Zostawić ślad. Zawierzyć Bogu, nawet jeśli dopiero po sześćdziesiątce. Podzielić się sercem i historyjkami, może się przydadzą, rozśmieszą, pozwolą pomyśleć, a może i zrobić coś pożytecznego” – wyznaje bohater książki „Orle gniazdo”, którego wysłuchała, spisała i którego słowa opracowała niezwykle pracowita Bogusława Radziwon.
Józef Orzeł swoje wspomnienia nazywa skromnie historyjkami, ale śmiem twierdzić, że to książka nietuzinkowa. To historia człowieka wywodzącego się z rodziny czerwonej nomenklatury, który mówi bardzo otwarcie na temat niezwykle delikatny. Chodzi o splot żydowskich korzeni z marksistowską wiarą jego rodziców i o jego drogę do antykomunizmu. Większość takich opowieści to domena szeroko rozumianego środowiska „Gazety Wyborczej”. Po prawej stronie opowieści o dylematach dzieci z rodzin „żydokomuny” podjął się Antoni Zambrowski, który na przełomie lat 80. i 90. rozmawiał z moim redakcyjnym kolegą, Piotrem Gabryelem.
Książkę „Orle gniazdo” warto też przeczytać choćby dlatego, że niesłychanie ciekawie oddany został w niej klimat karnawału Solidarności z lat 1980–1981. Wbrew pozorom nie ma zbyt wielu interesujących wspomnień na temat tego okresu.
I wreszcie trzecia najważniejsza część książki. To okres wyłaniania się dwóch obozów: okrągłostołowego, do którego dołączył potem Donald Tusk, i politycznej alternatywy, którą wykreował Jarosław Kaczyński. Im bliżej naszych czasów, tym Orzeł coraz bardziej się dystansuje od oceniania aktualnej polityki. Jednocześnie dzieli się z nami wiedzą o wielu aktualnych tajemnicach politycznych. A że jest człowiekiem, który także o dzisiejszych tajemnicach polskiej polityki wie bardzo dużo, to można odnieść wrażenie, że na razie wiele z kulis politycznych procesów woli zachować dla siebie. Może ujawni je w jakiejś kolejnej edycji swoich wspomnień. Ale pewnie będzie to w sytuacji, w której naprawdę uzna, że już stoi nad grobem, bo jak dotąd żywotności i przenikliwości intelektu mogłoby mu zazdrościć wielu 40-latków.
Szabasowa szynka
„Bardzo mało wiem o swojej rodzinie, o przodkach. Rodzice, Ruta i Adam (właściwie Abram, po wojnie ojciec zmienił imię na polskie na mocy rozporządzenia premiera Cyrankiewicza), byli komunistami już jako nastolatkowie”. Tak zaczyna się rozdział o nazwie „Komuniści prawie od dziecka”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
