Nowa fabryka, według zapowiedzi, ma dać pracę ponad 500 osobom i produkować podwozia dla sprzętu wojskowego w ramach programu Narew. – Tu na pewno już dobrze pójdzie – zapewniał kilka dni temu, na miejscu szef rządu. Okazuje się jednak, że na Śląsku te słowa nie budzą entuzjazmu. Jak wynika z doniesień opisanych przez "Money.pl", wśród byłych pracowników Rafako i związkowców dominuje jedno słowo: niewiara.
"Najpierw Morawiecki mówił, że Rafako będzie uratowane, potem Tusk obiecuje nowe życie dla fabryki"
– Po owocach ich poznacie. Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę, że zakład naprawdę działa – mówi Piotr Nowak, zastępca przewodniczącego Regionu Śląsko-Dąbrowskiego "Solidarności". – Na razie podpisano tylko list intencyjny, a zapowiedź produkcji w 2027 roku to kupowanie czasu. Nie wierzę politykom. Wiele obiecują i mało robią – dodaje związkowiec.
Podobne nastroje panują wśród byłych pracowników Rafako, którzy przez miesiące walczyli o przetrwanie zakładu. – Już tyle razy to słyszeliśmy. Najpierw Morawiecki mówił, że Rafako będzie uratowane, potem Tusk obiecuje nowe życie dla fabryki. Efekt? Bezrobocie i puste hale – mówi 62-letni Marek Tylka, były przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Rafako. – Byłem spawaczem, związkowcem, dziś jestem na zasiłku. Politycy pojawiają się przed wyborami, obiecują cuda, a potem zostają tylko kamery i cisza – dodaje z goryczą.
"To mydlenie oczu. Nie można było wpaść na głupszy pomysł"
Byli członkowie zarządu Rafako nie kryją rozczarowania decyzją rządu o przekazaniu majątku po spółce w ręce państwowych firm. – To jest mydlenie oczu. Nie można było wpaść na głupszy pomysł. Z Rafako wszystkich zwolniono, a potencjalnych inwestorów po prostu zignorowano – mówi w rozmowie z money.pl były menedżer spółki. Jak przypomina, w 2021 roku Agencja Rozwoju Przemysłu przekazała Rafako 100 milionów złotych pomocy publicznej. – Ta pomoc nic nie dała, a teraz państwo samo przejmuje hale i udaje, że to sukces. Politycy bawią się w biznes, byle doczołgać się do wyborów – dodaje rozmówca. Według jego słów, Rafako mogło zostać przejęte przez prywatnego inwestora. Zainteresowany był m.in. najbogatszy Polak, Michał Sołowow. – Pomysł upadł, bo w rządzie postawiono na nacjonalizację zamiast prawdziwej repolonizacji. A za to płacą ludzie z Raciborza – podkreśla były członek zarządu.
Z decyzji o przeniesieniu produkcji Jelcza do Raciborza niezadowolony jest także były prezes spółki Jelcz, Łukasz Dudkowski. – To sądny dzień dla miasta i fatalna wiadomość dla regionu. Dwa lata opowieści polityków Platformy o rozbudowie fabryki w Jelczu-Laskowicach można włożyć między bajki – stwierdził obecny radny PiS z Oławy. – Oglądanie premiera w pustej hali przy ośmiu pracownikach w niebieskich kitlach było wręcz przykre. Przed wyborami był entuzjazm, dziś została tylko propaganda. Wydadzą setki milionów, by zatrudnić 500 osób. To pozbawione sensu – komentuje były menedżer Rafako.
Czytaj też:
Upadłość znanej polskiej firmy. Ruch syndykaCzytaj też:
"Jak rząd wykończył Rafako?". Morawiecki uderza w Tuska i składa deklarację
Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.
Zapraszamy do wypróbowania w promocji.
