Tomasz Zbigniew Zapert: „Afera teozofów” to niepamiętany epizod naszych dziejów najnowszych. Dlaczego?
Tomasz Krok: Ta historia miała zostać zapomniana przede wszystkim ze względu na udział w całej sprawie Niny Andrycz, żony ówczesnego premiera Józefa Cyrankiewicza, która była nieświadomą informatorką jednej ze współpracownic mjr. Czaykowskiego, chętnie dzieląc się plotkami i informacjami dotyczącymi wierchuszki komunistycznej władzy.
Gdyby wyszło to na jaw, mogłoby to oznaczać koniec błyskotliwej, a zarazem pełnej zgniłych kompromisów, kariery jej męża. Stawiam tezę, że to głównie z tego powodu utajniono cały proces. Podejmujący działalność wywiadowczą w powojennej Polsce musieli się nieźle natrudzić, by pokonać jej granicę. W przypadku Czaykowskiego był to sposób o tyle brawurowy, ile lekkomyślny. Major przybył do Polski 29 lipca 1949 r. zwykłym samolotem rejsowym na trasie Londyn – Warszawa, dysponując paszportem kupionym od byłego palacza ambasady PRL w Londynie, który sprzedał ten dokument polskiemu wywiadowi emigracyjnemu.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
