Gdy Polska wchodziła do Unii Europejskiej w 2004 roku przeciętna roczna płaca brutto – po przeliczeniu na pełny etat – wynosiła niespełna 6,6 tys. euro, co odpowiadało 29 proc. średniej unijnej. Dziesięć lat później było to 10,8 tys. euro, czyli 36,8 proc. średniej. W ciągu dwóch dekad wyprzedziliśmy m.in. Grecję i Węgry, choć jednocześnie to Litwa, Estonia i Łotwa odskoczyły nam, a Rumunia nas dogoniła.
Rankingi a rzeczywistość
Jak opisuje Grzegorz Siemionczyk na łamach portalu Money.pl, powyższy obraz nie w pełni oddaje realne warunki pracy w Polsce, bo faktyczna wartość wynagrodzeń – szczególnie w kraju, a nie za granicą – jest wyższa. Jednym z powodów jest sposób przeliczania płac.
Pierwsza trudność wynika z faktu, że takie porównania międzynarodowe opierają się na wartościach wyrażonych w euro. W państwach, które mają własną walutę, poziom płac liczony w euro zależy więc zarówno od sytuacji na rynku pracy, jak i od wahań kursowych. Gdy krajowa waluta zyskuje wobec euro, wynagrodzenia przeliczone na euro rosną szybciej niż w walucie krajowej. Właśnie tym można wyjaśnić szybki wzrost płac w Polsce w ubiegłym roku – umocnienie złotego spowodowało, że wynagrodzenia w euro wyraźnie podskoczyły, choć w złotych wzrost liczony na etat wyniósł 10,5 proc., podczas gdy w Rumunii przekroczył 17 proc.
W dłuższej perspektywie złoty był jednak względem euro stosunkowo stabilny, dlatego tempo wzrostu płac w obu ujęciach nie różniło się znacząco. Drugim problemem wynikającym z przeliczania wynagrodzeń na euro jest to, że tracą one związek z krajowymi kosztami życia. Jak wcześniej podkreślano, koszty te w Polsce wciąż są stosunkowo niskie, co pozostaje powiązane z poziomem płac.
Płace Polaków w UE w dół? To nie takie proste
Dane na 2024 rok pokazują, że przeciętne roczne wynagrodzenie brutto w Polsce – liczone w euro i odnoszące się do pełnego etatu – wynosiło 22,4 tys. euro, co plasowało nas na 20. miejscu w UE. Jednak po korekcie o poziom cen przesuwaliśmy się na miejsce 15., ponieważ w praktyce można za tę płacę kupić więcej, niż wskazywałaby prosta konwersja na euro.
Wątpliwości budzi często sposób obliczania danych z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej, dlatego warto wyjaśnić proporcje: polskie wynagrodzenie brutto wyrażone w euro jest o 48 proc. niższe od unijnej średniej (wobec 67 proc. dekadę wcześniej) i o 65 proc. niższe od niemieckiego. Tyle że po uwzględnieniu cen te różnice maleją – do odpowiednio 33 proc. i 46 proc., co oznacza, że polski pracownik mógłby kupić na krajowym rynku o 46 proc. mniej dóbr i usług niż przeciętny pracownik w Niemczech na swoim rynku.
Brutto, netto i podatki
Następną słabością takich zestawień jest to, że opierają się na wynagrodzeniach brutto. Ich wysokość zależy od podatków i składek, które w Polsce są stosunkowo niskie i w ciągu ostatnich dziesięciu lat dodatkowo się obniżyły. Pracownik o przeciętnych zarobkach oddaje na ten cel około 24 proc. swojego wynagrodzenia, podczas gdy średnia w Unii przekracza 31 proc.
W rezultacie porównanie płac netto wypada dla Polski korzystniej. W 2024 roku przeciętne wynagrodzenie „na rękę” osoby samotnej pracującej na pełny etat było wyższe niż w ośmiu krajach UE, m.in. w Portugalii, Chorwacji, na Litwie i Łotwie, a w stosunku do Czech różnica była niewielka. Dla zestawienia brutto Polska wyprzedzała siedem państw.
Trzeba jednak pamiętać, że niższe obciążenia podatkowe oznaczają również konieczność samodzielnego finansowania niektórych usług publicznych. Mimo to różnica między polską średnią płacą netto a unijną przeciętną jest mniejsza niż w ujęciu brutto – wynosi około 43 proc., a nie 47 proc.
Na obniżenie statystyk płac brutto w euro wpływa także struktura zatrudnienia. Widać to, gdy porówna się wynagrodzenie przeliczone na pełen etat z danymi o łącznej sumie płac w gospodarce przypadającej na jednego pracownika najemnego. Ponieważ w Polsce większość osób pracuje na pełny etat, obie wartości niemal się pokrywają, natomiast w krajach o bardziej zróżnicowanych formach zatrudnienia rozbieżności są dużo większe.
Czytaj też:
Eurostat publikuje nowe dane nt. polskiej gospodarki. Wiadomo, co z inflacjąCzytaj też:
Politycy przypisują sobie sukces gospodarczy. Sadowski: Ich działania są kontrproduktywne
Inwestuj w wolność słowa.
Akcje Do Rzeczy + roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
