W pierwszych miesiącach po wybuchu pandemii banki w Polsce – w odpowiedzi na niepewne perspektywy rozwoju sytuacji gospodarczej i rosnące ryzyko na rynkach finansowych – zaostrzyły politykę kredytową zarówno w segmencie kredytów konsumpcyjnych, jak i hipotecznych. Aby ograniczyć ponoszone ryzyko kredytowe, banki zaczęły ostrożniej pożyczać pieniądze osobom, które zatrudnione są na umowach cywilnoprawnych, czyli np. umowach-zleceniach czy umowach o dzieło. Problem z uzyskaniem kredytu gotówkowego podczas pandemii mogli mieć także zatrudnieni w branżach szczególnie narażonych na kryzys, takich jak turystyka, hotelarstwo, gastronomia czy branża eventowa.
Według najnowszego raportu NBP „Sytuacja na rynku kredytowym. Wyniki ankiety do przewodniczących komitetów kredytowych. I kwartał 2021 r”. na kształtowanie się polityki kredytowej banków w IV kwartale 2020 r. wpływ miały ponowne nasilenie się pandemii COVID-19 oraz związany z tym wzrost ograniczeń w prowadzeniu działalności gospodarczej i ryzyko pogorszenia się stanu gospodarki kraju.
W okresie wrzesień–październik 2020 r. na rynku bankowym rozpoczął się jednak stopniowy wzrost popytu zarówno na kredyty konsumpcyjne, jak i na kredyty mieszkaniowe. W pierwszym kwartale 2021 r. nastąpił istotny wzrost popytu na kredyty mieszkaniowe. Według opublikowanego w kwietniu 2021 r. przez Biuro Informacji Kredytowej najnowszego odczytu BIK Indeks w marcu 2021 r. o kredyt hipoteczny zawnioskowało ponad 56 tys. osób – informuje Biuro Informacji Kredytowej. To o 19 proc. więcej niż w lutym i aż dwukrotnie więcej niż w pandemicznym dołku z kwietnia ub. roku.
Niebezpieczeństwo chwilówki
Autorzy wspomnianego raportu Narodowego Banku Polskiego zauważyli, że w segmencie kredytów konsumpcyjnych nastąpiło „złagodzenie, po raz pierwszy od I kw.2019r., kryteriów przy jednoczesnym dużym zróżnicowaniu polityki kredytowej poszczególnych banków”. Banki zwiększyły m.in. maksymalną kwotę kredytu, ale jednocześnie podniosły marżę kredytową.Część osób, które nie mają wystarczającej zdolności kredytowej, aby wziąć kredyt w bankach lub SKOK-ach, może więc zainteresować się ofertą pożyczek udzielanych przez tzw. parabanki. Pandemia COVID-19 ułatwia działanie nieuczciwych firm pożyczkowych. Ich oferta przyciąga te osoby, które nagle straciły pracę, ich bliscy ciężko zachorowali, a problemy ze spłatą wcześniejszych zobowiązań zamknęły drogę do ubiegania się o kredyt w banku.
Szybkie pożyczki „bez BIK” – choć obecnie łatwo można je zaciągnąć bez konieczności wychodzenia z domu (przez Internet) – często zamiast pomóc w rozwiązaniu trudnej sytuacji, wpędzają pożyczkobiorców w dużo większe tarapaty. Nawet w trudnych sytuacjach życiowych warto pamiętać, że parabanki w przeciwieństwie do banków nie są regularnie sprawdzane przez Komisję Nadzoru Finansowego. Trafiając na pozornie korzystną ofertę, trzeba też sprawdzić wiarygodność pożyczkodawcy. W Internecie nie brakuje bowiem oszustów, którzy obiecują dogodne warunki, a po wpłaceniu opłaty za rozpatrzenie wniosku znikają z pieniędzmi. Nawet w przypadku bardziej znanych instytucji pozabankowych – oferujących m.in. chwilówki dla zadłużonych – warto zwracać szczególną uwagę nie tylko na oprocentowanie, lecz także na wszelkie dodatkowe opłaty. Zgodnie z prawem maksymalne oprocentowanie kredytów nie może przekraczać 7,2 proc. w skali roku. Ustawodawca ograniczył także wysokość kosztów pozaodsetkowych – wprzypadku pożyczek z terminem spłaty krótszym niż 30 dni maksymalne koszty pozaodsetkowe nie mogą przekroczyć 5 proc. całkowitej kwoty pożyczki, z kolei przy ofertach z terminem powyżej 30 dni – 15 proc. całkowitej kwoty pożyczki i 6 proc. tej kwoty za każdy rok trwania umowy. Mimo to w Internecie zdarzają się oferty firm pożyczkowych, w których np. pożyczając 3300 zł, trzeba po miesiącu oddać 3830 zł – w takim przypadku rzeczywista roczna stopa oprocentowania (RRSO) przekracza 513 proc. W przypadku niektórych parabanków RRSO przekracza 1410 proc. (tysiąc czterysta dziesięć procent w skali roku!). To właśnie z powodu wyjątkowo wysokich całkowitych kosztów spłaty długi tego rodzaju są często tak trudne do udźwignięcia, że w spiralę zadłużenia z ich powodu łatwo wpaść nie tylko najbiedniejszym. Błyskawicznie rosnące zadłużenie może zaś szybko doprowadzić do zajęcia majątku przez komornika lub windykatora, a nawet zmusić pożyczkobiorcę do ogłoszenia bankructwa. Zawsze od pożyczkodawcy trzeba więc żądać jasnego określenia całkowitego kosztu pożyczki, okresu spłaty oraz warunków przyznania pożyczki. Najlepszym jednak sposobem na uniknięcie tego typu problemów jest regularne oszczędzanie, nawet niewielkich kwot.Na szczęście wiele osób zdaje już sobie sprawę z ryzyka płynącego z korzystania z usług firm pożyczkowych. Według danych Biura Informacji Kredytowej popyt na pożyczki na rynku pozabankowym szybko maleje. Autorzy opublikowanej pod koniec stycznia 2021 r. informacji prasowej podsumowującej rok 2020 zauważyli, że „w całym 2020 r. popyt na pożyczki spadł o rekordowe 38,9 proc. w porównaniu z2019 r., przy czym w kwietniu 2020 r. aż o63,8 proc. Firmy pożyczkowe zakończyły rok 2020 sprzedażą na poziomie 4,8 mld zł, co oznacza spadek wartości udzielonego finansowania r/r o33 proc”..Podczas pandemii – ale też winnym okresie – warto również ostrożnie korzystać z karty kredytowej czy limitu zadłużenia na rachunku osobistym. Są to zazwyczaj najwyżej oprocentowane produkty bankowe, co sprawia, że one także niosą ze sobą ryzyko wpadnięcia w pułapkę szybko rosnącego zadłużenia.
Najtańszy kredyt?
We wspomnianym raporcie „Sytuacja na rynku kredytowym. Wyniki ankiety do przewodniczących komitetów kredytowych. I kwartał 2021 r”. analitycy NBP zauważyli, że „w IV kwartale 2020 r. pojedyncze banki nieznacznie złagodziły kryteria udzielania kredytów mieszkaniowych. Banki zaostrzyły niektóre warunki udzielania kredytów, m.in. podniosły marżę kredytową i marżę dla kredytów obarczonych wyższym ryzykiem”. Zaciągając kredyt mieszkaniowy, warto zwracać baczną uwagę na marżę kredytową. Wysokość oprocentowania kredytu hipotecznego zależy bowiem najczęściej od stałej marży banku oraz wskaźnika WIBOR, którego bieżąca wartość zależy m.in. od aktualnej wysokości stóp procentowych. Te, po trzykrotnych obniżkach w marcu, kwietniu i maju 2020r., są na rekordowo niskim poziomie – to zaś sprawia, że od 29 maja 2021 r. odsetki ustawowe wynoszą zaledwie3,6 proc., a kredyty mogą być oprocentowane na maksymalnie 7,2 proc. w skali roku. Chociaż stopy procentowe są obecnie na rekordowo niskim poziomie, to nie warto pochopnie podejmować decyzji o zadłużeniu na najbliższe kilkadziesiąt lat. Przede wszystkim trzeba pamiętać, że stopy procentowe mogą w przyszłości wrócić do poprzedniego poziomu. Ato oznaczałoby istotny wzrost płaconej co miesiąc raty kredytu. Warto więc rozważyć zaciągnięcie kredytu oprocentowanego według stałej stopy procentowej. W pierwszym okresie może się on okazać droższy od kredytu oprocentowanego według zmiennej stopy, ale w razie nagłego wzrostu rynkowych stóp procentowych może okazać się korzystniejszą opcją. Zgodnie z „Rekomendacją S” Komisji Nadzoru Finansowego najpóźniej do końca 2020 r. banki powinny były umożliwić klientowi detalicznemu zmianę formuły oprocentowania kredytu ze zmiennej stopy procentowej na stałą stopę procentową lub okresowo stałą stopę procentową (banki spółdzielcze na dostosowanie się do nowej Rekomendacji mają czas do końca roku 2022). Dobrze również mieć świadomość, że nieruchomości, choć mogą okazać się trafioną inwestycją, wcale nie muszą w dłuższym okresie wyłącznie zyskiwać na wartości. W czarnym scenariuszu wzrost kosztów obsługi kredytu w połączeniu ze spadkiem wartości nieruchomości może sprawić, że kredytobiorca mający problemy ze spłatą rat nawet po sprzedaży mieszkania i tak nie będzie wstanie spłacić w całości swojego zobowiązania wobec banku. Z tego powodu nie powinno się wykorzystywać w całości aktualnej zdolności kredytowej, a maksymalną kwotę kredytu dobrze jest określić tak, aby wysokość rat za wszelkie kredyty nie przekraczała 30–40 proc. miesięcznych dochodów.