– W 2014 roku, gdy opuszczał pan Polskę, aby robić karierę w Brukseli, samotna matka dwójki dzieci, o której pan mówił, na minimalnej krajowej nie zarobiłaby na rękę nawet 1250 zł. Nie wspominając o tym, że nie mogła liczyć na programy takie jak 500+, bo ich ni było. Samotna emerytka z Wawra mogła się spodziewać zaledwie 830 zł brutto minimalnej emerytury (...). A jednocześnie, dokładnie w tamtym czasie, co dziesiąty Polak był bezrobotny. Śmiało można pana nazwać "premierem polskiej biedy" – mówi premier Mateusz Morawiecki na nagraniu opublikowanym w mediach społecznościowych. To odpowiedź na czwartkowe wideo Donalda Tuska. Szef PO atakuje w nim rząd w kontekście inflacji i drożyzny.
– Pan nigdy nie interesował się losem polskich rodzin. Chcę zaoferować dziś panu możliwość poprawy – wskazuje Morawiecki.
– Dziś zwraca pan uwagę na wysokie ceny. Prawda jest taka, że są to problemy, którym można zaradzić u źródła. Wpływając na decydentów odpowiedzialnych za obecny kryzys energetyczny (...). Specjalnie dla pana przygotowałem listy. Listy, które we własnym imieniu może pan przekazać do wskazanych adresatów. Pan jako przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej w każdej chwili mógłby zabiegać o to, by pana koledzy z Brukseli zreformowali wreszcie handel emisjami CO2. A Angela Merkel z pańskiej partii, zamiast dążyć do realizacji niemiecko-rosyjskiego porozumienia Nord Stream II, raczej próbowała go zatrzymać. I wreszcie żeby prezydent Trzaskowski nie popełniał błędów i nie obciążał mieszkańców błędnie wystawionymi rachunkami – apeluje premier.
I mówi: – Jeśli w dalszym ciągu jest pan zainteresowany wsparciem polskich rodzin – proszę dać znać. Będę czekał.