• Łukasz WarzechaAutor:Łukasz Warzecha

Zagazowani

Dodano: 
Gazociąg, zdjęcie ilustracyjne
Gazociąg, zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP/EPA / FILIP SINGER
Polska uwolniła się od rosyjskiego gazu, ale nie na własnych warunkach i bez myślenia o skutkach. Nawet jeśli surowca nam nie zabraknie, to jego ceny zamordują rodzimy biznes.

Gdy w marcu rząd opowiadał o tym, że konieczne jest jak najszybsze odejście od rosyjskich surowców i zapowiadał rychłe odrębne polskie embargo na węgiel (jak się ono skończyło – wiemy), panowało powszechne przekonanie, że najmniej dla Polski bolesne będzie odcięcie rosyjskiego gazu. Padało bowiem hasło „Baltic Pipe” i to miało załatwiać sprawę. W miarę jednak jak mijały miesiące, a ceny gazu w Europie szybowały w górę, zaczęły też pojawiać się informacje o niedostatecznym zakontraktowaniu surowca, który miałby popłynąć gazociągiem, który ma być otwarty w tym miesiącu. Rząd chwalił się tym, że rura będzie, ale już niekoniecznie tym, co będzie w niej płynąć. Alarmująco zaczęły brzmieć wypowiedzi byłego szefa Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa Piotra Woźniaka (uznawanego za człowieka blisko związanego z odwołanym niedawno ze stanowiska Piotrem Naimskim, na ogół krytycznego wobec działań obecnej władzy), że w Polsce będziemy mieć deficyt gazu, a przez Baltic Pipe nie popłynie go tyle, żeby zbilansowało się nasze zapotrzebowanie.

Niebezpieczny sygnał

Polska zużyła w ubiegłym roku rekordowe 20 mld m sześc. gazu. Przed rozpoczęciem wojny na Ukrainie przewidywano, że zużycie będzie nadal rosło, ale prognozy na obecny rok są inne: ma spaść o 2 mld m sześc. Nie ma się jednak z czego cieszyć. Oficjalnie tłumaczy się to oszczędnościami wynikającymi z ceny gazu, co i tak nie byłoby wyjaśnieniem optymistycznym. Jednak część spadku zużycia może wynikać z ograniczenia lub wręcz zawieszenia działalności przez gazochłonne biznesy – a to już dla gospodarki bardzo niebezpieczny sygnał. Najbardziej znanym przypadkiem takiego działania, bo mającym wpływ na wiele innych branż, w tym na rolnictwo, było zawieszenie produkcji przez dwie firmy nawozowe: Grupę Azoty i Anwil (należący do Orlenu). Anwil – zapewne na polecenie polityczne – produkcję już wznowił, Grupa Azoty jeszcze nie (w momencie, gdy powstaje ten tekst).

Cały artykuł dostępny jest w 37/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także